Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Rozwodów kościelnych nie ma!

Rozwodów kościelnych nie ma!

IMG_1729Z ks. prof. Grzegorzem Leszczyńskim, wikariuszem sądowym Trybunału Metropolitalnego Łódzkiego, o tym, co oznacza „stwierdzenie nieważności małżeństwa”, kto może go dokonać i czy bywają podstawy do rozpoczęcia procesu, rozmawia Anna Skopińska

 

Jeden celebryta po "kościelnym rozwodzie", drugi - co jakiś czas o tym słyszymy. Przed drzwiami Trybunału w łódzkiej kurii też kolejka. Czyżby panowała moda na rozwiązywanie małżeństw? Księże Profesorze - co to są te kościelne rozwody i jak mają się do składanej przed ołtarzem przysięgi, że "nie opuszczę Cię aż do śmierci". Przecież małżeństwo to też sakrament?
Rozwodów kościelnych nie ma. Utarło się jedynie używać takiej terminologii ze względu na terminologię prawa cywilnego. W Kościele istnieje stwierdzenie nieważności małżeństwa czyli potwierdzenie, że od samego początku dane małżeństwo było z jakiś określonych przyczyn nieważne. Jak to się ma do przysięgi małżeńskiej? By ona była ważna musi być przede wszystkim wyrażona świadomie i dobrowolnie. A więc wszystko, co eliminuje tę świadomość albo dobrowolność, sprawia, że przysięga od początku była wadliwa, bo złożona w sposób nieważny.

To możliwe, że ludzie po latach przypominają sobie, że to było nieważne? Czy może robimy to dla wygody, bo weszliśmy w nowy związek i fajnie, bo można byłoby mieć ślub kościelny?

Różnie. Myślę, że niektóre osoby chcą uporządkować swoją sytuację np. sakramentalną i w sposób zupełnie szczery występują o stwierdzenie nieważności małżeństwa, zwłaszcza jeśli trwało ono bardzo krótko i istniały po drugiej stronie określone przyczyny np. choroba psychiczna czy jakieś działanie podstępne, albo np. wykluczenie potomstwa czy wierności. Ale jest też z pewnością pewien odsetek osób, które nieładnie mówiąc "próbują nieco na siłę" stwierdzić nieważność pierwszego małżeństwa po to, by otworzyła im się droga do nowego związku.

Ale powinien istnieć chyba odsiew tych, którzy mówią prawdę, od tych, którzy chcą rzeczywistość nagiąć...?

W procesie małżeńskim jest kilka osób, które pracują właśnie po to, by dojść do prawdy. Jest chociażby obrońca węzła małżeńskiego, który broni ważności małżeństwa i próbuje wyciągnąć te wszystkie elementy, które przemawiają za ważnością, czyli zakwestionować zeznania osób, które kombinują czy próbują jakoś naciągnąć sytuację...

Faktycznie udaje się takie osoby wyłapać?

Tak. Bo potem jeszcze w każdej sprawie orzeka trzech sędziów, więc każdy z nich czyta akta i wydaje swoje wotum. Tu jest też olbrzymia rola tzw. sędziów audytorów - tych którzy prowadzą przesłuchania, by tak je poprowadzić, aby wydobyć prawdę. Mimo tego, co strona chce np. czasami powiedzieć na siłę.

Ale Ksiądz i ci księża - sędziowie - ciągle jesteście kapłanami, i w uszach zapewne dźwięczy Wam wypowiadana formuła: "co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela". I to, że ktoś przychodzi i trzeba tą przysięgę kwestionować, to jest chyba trudne...

Każdy z nas ma też przed oczyma istnienie domniemania ważności tego małżeństwa, czyli to, że skoro ktoś je zawarł to domniemywa się, że ono było ważne. A po drugie każdy ma też przed oczyma pewną powagę procesu małżeńskiego i to, że tu dążymy do znalezienia prawdy. A nie do tego, by komuś pomóc w takim sensie, jak to mówił Jan Paweł II, "korzyści" - miłosierdzia czy zlitowania się, by miał nowy związek. Tu chodzi o to, by stwierdzić prawdę.

Dużo osób zgłasza się do Trybunału i składa wnioski?

W łódzkim sądzie mamy około 120-130 wyroków na rok. Zgłasza się oczywiście dużo więcej osób, ale po wstępnych rozmowach zdarza się, że wiele z nich nie składa wniosków, bo nie ma zgodnie z prawem żadnych podstaw, by prowadzić taki proces.

A wyroki zapadają na korzyść, czy na niekorzyść?

Większość jest na korzyść, około 70 procent jest pozytywnych.

Tak myślę, że w pojęciu moich rodziców, nie mówiąc już o starszych pokoleniach, stwierdzenie nieważności małżeństwa nie istniało. Czy to jest ten kryzys małżeństwa? A może po prostu brak odpowiedzialności za to, co komuś ślubuję?

Procesy istniały zawsze, choć może nie było takiej wiedzy na ten temat. Nasz sąd funkcjonuje od 1920 roku i od tamtego czasu mamy już w archiwach akta procesów, które były tu prowadzone. Było ich co prawda mniej. Dzisiaj dużo mówi się o takich procesach w mediach, jest ich też znacznie więcej. Przyczyn tego jest pewnie wiele. Kryzys małżeństwa? - z pewnością. Myślę też, że to kryzys osobowości człowieka i bardzo silna niedojrzałość, chociażby emocjonalna. Niezdolność do pokonywania różnych trudności, które pojawiają się w małżeństwie. Czasem wystarczy byle pretekst, by małżeństwo się po prostu rozpadło.

Z tej całej listy powodów, które podaje się w piśmie procesowym, wyciągam jeden: poważny brak rozeznania co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich. Tyle, że wchodząc w małżeństwo mamy najczęściej te dwadzieścia kilka lat i to dla nas kompletnie nowa sytuacja, w której nie da się przewidzieć wydarzeń w życiu...

W tym tytule, by stwierdzić poważny brak rozeznania, muszą istnieć poważne zaburzenia psychiczne, zwłaszcza psychozy. Bo to zwykle psychozy stają się powodem tego, że człowiek nie jest w stanie rozeznać na czym polegają jego obowiązki czy nie funkcjonuje u niego pewna zdolność krytycznego dokonywania wyborów. To nie jest tak, że powiemy sobie, że gdy mamy lat 20-21 to nie do końca wiemy na czym polegają obowiązki. Pewnie wiemy nie do końca, ale by akurat stwierdzić nieważność musi istnieć konkretna psychoza np. maniakalno-depresyjna czyli dzisiaj bardzo modne tzw. zaburzenia afektywno-dwubiegunowe.

A jak to stwierdzacie?

W tego typu procesach bardzo ważnym dowodem, wręcz podstawowym, jest opinia biegłego psychiatry, który spotyka się z daną osobą. Z tą, u której podejrzewa się takie czy inne zaburzenie. I potem on wystawia swoją opinię.

Może Ksiądz podać najczęstszy powód wpisywany w pozew?

Niezdolność natury psychicznej do podjęcia obowiązków małżeńskich wynikająca z różnych uzależnień. Przede wszystkim uzależnienie od alkoholu, od pornografii, od hazardu, dzisiaj bardzo często od Internetu. Czy niedojrzałość psycho-emocjonalna - to jest też dość częsty powód. Spotyka się także uzależnienie od rodziców, zwłaszcza syna od matki. I coraz częściej pojawia się wykluczenie potomstwa, gdy małżonkowie nie chcą mieć dzieci, albo wykluczenie wierności – nie chcą zachować wierności małżeńskiej.

A zdarza się, że obrońcy węzła małżeńskiego uda się skleić to małżeństwo?

To nie jest zadanie obrońcy węzła, ale pojednanie czasami się zdarza, choć rzadko. Gdy osoby składają wnioski a potem je wycofują, bo okazuje się, że doszli jakoś do porozumienia. Ale w większości przypadków ludzie, którzy przychodzą do nas są już po rozwodach cywilnych.

Dobrze, że taka instytucja, jak "sąd kościelny", istnieje?

Wg mnie tak. To też jest działanie duszpasterskie. Bardzo pomocne ludziom. Ta instytucja poprzez orzekanie nieważności pomaga im uregulować sytuację sakramentalną, zwłaszcza jeśli mogą wziąć drugi ślub, bo pierwsze małżeństwo było nieważne.

To można wywnioskować, że jeśli nie udało mi się pierwsze małżeństwo, zatem mogę sobie kogoś poszukać i tworzyć drugie? Czy może powinno się być wiernym, bo kiedyś złożyło się przysięgę?

Wierność jest wielką zaletą małżeństw i powinna istnieć. Ale nic na siłę. najpierw trzeba się zastanowić czy to pierwsze małżeństwo było ważne czy nie. To nie jest tak, że odchodzę, szukam sobie kogoś innego a potem dopiero się zastanawiam, co zrobić z tą sytuacją. Najpierw należałoby wszystko rozeznać.

Ale sam Ksiądz wie, że są różne przypadki – ktoś był w związku małżeńskim, z którego są dzieci, potem były różne inne związki, potem małżeństwo cywilne i mówienie, że to tylko mąż - żona cywilna, więc mam prawo wchodzić w inne relacje i związki, szukając, i jednocześnie pojawia się staranie o unieważnienie małżeństwa. Czy na uczciwość tych ludzi też patrzycie?

Jeśli ktoś wchodzi w kilka związków, trzeba się najpierw zastanowić czy ta osoba się w ogóle nadaje do małżeństwa. Czy jest dojrzała do małżeństwa. Proszę zauważyć, że jeśli stwierdza się nieważność małżeństwa z jakiejś przyczyny np. niezdolności psychicznej, to żeby dana osoba wzięła drugi ślub to zwykle dołączana klauzula, musi być zdjęta. Taka osoba ma zakaz zawarcia nowego małżeństwa, dopiero ordynariusz może pozwolić na nowy związek, jeśli psycholog czy psychiatra orzeknie, że coś się zmieniło, że ta osoba jest już dojrzała, albo nie jest uzależniona od takich czy innych używek. Sam wyrok jeszcze nie upoważnia do zawarcia nowego małżeństwa w przypadku osoby, z której winy takie małżeństwo uznano za nieważne.

Długo trwa taki proces?

Około roku. Od czasu reformy papieża Franciszka nie wymaga się już dwóch pozytywnych wyroków, jak to było kiedyś, i większość spraw kończy się już w pierwszej instancji czyli u nas zapada wyrok prawomocny.

Zaczynaliśmy od tego, że rozwodu kościelnego nie ma, ale jak wytłumaczyć ludziom to, że ktoś dostaje unieważnienie i ma kolejny ślub w kościele, że może korzystać z sakramentów wchodząc w nowy związek? Jak to się ma do tych, którzy żyją w wierności, czystości, często i w udręce, wiedząc, że złożona przed Bogiem przysięga zobowiązuje? Jeśli unieważnienie nie jest rozwodem, to czym? Rozwód cywilny jest też unieważnieniem małżeństwa...

Nie, rozwód cywilny nie jest unieważnieniem małżeństwa, a jedynie stwierdzeniem jego rozpadu... Stwierdzenie nieważności małżeństwa kościelnego to nic innego jak orzeczenie prawdy obiektywnej o małżeństwie, które z określonych przyczyn de facto nigdy nie zaistniało...To tak jakby powiedzieć, że istniał zewnętrzny pozór małżeństwa, a tak naprawdę ono nigdy nie zaistniało.

Tygodnik Katolicki
NIEDZIELA
41/2019

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

Z krainy dowcipu

terkamichal24
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u