Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności ,,Za ten wąs czarny życie bym oddała''

,,Za ten wąs czarny życie bym oddała''

LEKKOSCBYTU,,Ozdobo twarzy, wąsy pokrętne'' - tak pisał w 1799 roku o wąsach Franciszek Dionizy Kniaźnin, osiemnastowieczny poeta i dramaturg, wśród miłośników literatury znany m.in. właśnie z wiersza ,,Do wąsów''. Mniemam, że pewnie dzięki tej ozdobie miewał miłe doświadczenia. Wąsy nosił sumiaste, a takowe nader podobały się wówczas białogłowom.

 

Zaś Jan z Kijan, poeta sowizdrzalski z przełomu XVI i XVII wieku pisał: ,,Mazurowie naszy, Po jaglanej kaszy, Słone wąsy mają, Piwem je zmywają'' . Niestety, ja już piwem wąsów ,,nie zmywam''. Dlaczego? Po prostu ich nie mam! Zgoliłem je po raz trzeci w życiu, tym, razem po prawie 42 latach noszenia. Powód? Żona prosiła argumentując, że wąsy są passe, czyli po prostu niemodne. I że prezydent Bronisław Komorowski zgolił, a nawet mój ojciec, który nosił wąsy niemal bez przerwy od ponad 60 lat!

To wydarzenie wywołało wielkie zdziwienie. Najpierw u fryzjera zacności ogromnej, mojego serdecznego kolegi, Bogusława Kuleszy, którego klientem jestem już blisko lat dziesięć! Boguś wierzyć nie chciał, kiedy poprosiłem go o zgolenie wasów. Zrobiliśmy sobie przy tym pamiątkowe fotki z golenia, po czym opowiedziałem nestorowi sieradzkich fryzjerów dramatyczną momentami historię moich wąsów poczynając od roku 1970, kiedy to zaczęły być widoczne pod moim nosem. Wchodząc w wiek młodzieńczy nie nadążałem przyglądać się nawet temu, że rosłem, i że wąsy rosły razem ze mną. Kiedy już na dobre się zaczerniły, a było to w drugiej klasie (słynna II d, najwiecej dwój na okres, średnio trzy na głowę, aż dziw, że wszyscy wyszli na porządnych ludzi ) zacnego ,,Jagiellończyka'' w Sieradzu, raczył je zauważyć ówczesny Dyrektor ,,Wiedza to potęga'', Jerzy Paszkowski. A że człowiek to był zasadniczy, stanowczo egzekwujący granatowe mundurki, tarcze na rękawach i bardzo krótkie włosy u chłopców, a długie spódniczki u dziewcząt, nakazał mi wąsy zgolić. Odtąd aż do zakończenia szkoły trwała moja i Dyrektora gra uników, przemykań, a nawet ucieczek ze szkoły! To znaczy, uciekałem ja, Dyrektor zawsze był w roli goniącego, tropiącego i wzywającego do gabinetu aby rugać. W słusznym zresztą celu, którym było wychowywanie na porządnych ludzi socjalizmu, wzór wczesny Gierek. Dyro posuwał się nawet do tego, że w sprawie wąsów (bo niby w jakiej innej?) wzywał mnie do gabinetu przez szkolny radiowęzeł. Na to miałem patent; wychodziłem z klasy, ale i ze szkoły licząc, że następnego dnia Dyrektor zapomni i będzie miał ważniejsze tematy na podorędziu. Bywało, zapominał... A ja kontynuowałem przemykanie: zwykle wychodziłem z klasy ostatni, na przód wysyłając czujki w postaci usłużnych kolegów, a bywało że i koleżanek. Mieli oni sprawdzać, czy po drodze do następnej klasy, czy pracowni nie czai się Dyro Jureczek. Dawali umówione znaki rękami, wtedy szedłem dalej bezpiecznie. Oczywiście, kiedy Dyro przemieszczał się po szkole, ja dekowałem się w kącie klasy, w szatni lub w toalecie.

Tylko raz zdarzyło się, że Dyro mnie złapał. Było to w trzeciej klasie, kiedy pedagogiem szkolnym został na krótko były inspektor oświaty, a wcześniej dyrektor i nauczyciel łaciny w LO 27 (w latach 1953-1964), Jan Nowakowski. Wtedy obaj zawzięli się na moje wąsy, a Dyro Jureczek czynił to jeszcze bardziej zawzięcie, bo był motywowany przez swojego mentora, Jana. W zasadzie zgubiła mnie wtedy pasja do kopytówy, czyli piłki nożnej, którą pasjami uprawialiśmy nawet na szkolnych korytarzach i rozległym holu, używając do gry piłki palantowej lub niewiele większej, takiej do zabawy dla dzieci. Tak się zawzięcie zaangażowałem w grę na holu, że nie zauważyłem, że Dyro przyczaił się za filarem i kiedy do niego (znaczy się do filara) zbliżyłem się w ferworze walki, złapał mnie za ucho i doprowadził do swojego gabinetu. Tam wygłosił tyradę o wyższości twarzy ogolonej nad wąsiatą, no i zdecydowanie zapowiedział, że uczniem ,,Jagiellończyka'' mogę być tylko bez wąsów. Zatem, albo fryzjer, albo... ,,ogólniak'' w Złoczewie lub Błaszkach, co w ówczesnych warunkach było przejawem naukowej degrengolady. Cóż, ogoliłem wtedy wąsy, by następnego dnia być pośmiewiskiem niemal całej szkoły, bo dałem się złapać. Nieliczni tylko mi współczuli, a byli to przede wszystki moi pomocnicy w sztuce uników przed Dyrem.

Było to drugie zgolenie wąsów w moim krótkim wtedy życiu. Pierwsze nastąpiło wcześniej za sprawą moich serdecznych kolegów, Marka Hebla i Leszka Nowaka. Właśnie Marek wymyślił, że lepiej mi będzie bez wąsów, co wcale nie znaczy, że ładniej, ale będę mniej się stresował, bo porzucę sztukę uników, wymagajacą przecież żelaznych nerwów, czyli sporej kondycji psychicznej. Działo się to na lekcji fizyki u słynnego ,,Bambuły'', czyli profesora Stefana Michalskiego. Myślałm, że żartują, kiedy jeden trzymał, a drugi wcześniej przygotowanymi nożyczkami błyskawicznie obciął mi... lewą stronę wąsów. - Resztę sam sobie ogolisz – powiedzieli koledzy, a prof. ,,Bambuła'' popatrzył na to wszystko z niejakim zdziwieniem i tylko machnął ręką... Za każdym razem, niemal natychmiast po zgoleniu wąsów podejmowałem decyzję o... ich ponowanym zapuszczaniu. Tak jest i teraz, bo okazuje się, że wąsy już nie są passe, a wręcz trendy! Zwłaszcza w mojej rodzinie, w której praktycznie wszyscy mężczyźni nosili, noszą lub będą nosić wąsy. Ja też! Znowu!

,,Gdy pałasz cudze mierzył granice,
A wzrok marsowy sercami władał,
Ujmując wtenczas oczy kobiece,
Bożek miłości na wąsach siadał.
Gdy szli na popis rycerze nasi,
A męstwem tchnęła twarz okazała,
Maryna patrząc szepnęła Basi:
"Za ten wąs czarny życie bym oddała"

Uwagi i połajania przyjmuję: CLOAKING LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

Z krainy dowcipu

terkamichal24
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u