Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Pewna Wigilia Dnia Kobiet...

Pewna Wigilia Dnia Kobiet...

LEKKOSCBYTU...w mieście średniej wielkości, w restauracji uroczego Włocha Beppe, dokąd zaprosił mnie mój serdeczny kolega Krzyś, znaleźliśmy się w pewien piątkowy wczesny marcowy wieczór. Okazało się, że w tym przyjemnym, jako teraz mówią, klimatycznym miejscu, przebywa kilkanaście pań, a wszystkie stoliki są zajęte. Jeden z nich dopiero od 19.30, więc tam przysiedliśmy, zamawiając całkiem niemałe co nieco. Ponieważ Krzyś jest stałym bywalcem tego przybytku Comusa, gospodarz przyszedł do naszego stolika i zaszczycił nas przyjemną rozmową, w której był motyw przewodni: słoneczna Italia!

 

Byliśmy z Krzysiem tak zajęci rozmową o interesach i wspólnych działaniach, powiedzmy – na polu artystycznym, że jakoś długo nie zwracaliśmy uwagi na to, że w lokalu jest coraz więcej kobiet. W różnym wieku, ale najwięcej młodych i... ładnych, co zauważaliśmy w lot, ciesząc co i raz oczy tym, czy innym bóstwem w kobiecych kształtach. Ponieważ obaj jesteśmy bardzo wrażliwi na piękno, tęskne spojrzenia słaliśmy coraz częściej w różnych kierunkach. Kiedy lokal zapełnił się niemal do ostatniego miejsca, stwierdziliśmy, że oprócz nas i rzeczonego Beppe na sali jest tylko trzech innych, niepozornych panów, jakby w cieniu. Wtedy Krzyś na dłuższą chwilę powrócił do rzeczywistości i z uśmiechem oznajmił: - Przecież jutro jest Dzień Kobiet!!! Nie wiem, na ile Krzysiowi, ale mnie kobieca uroda nadal odbiera rozum. Na szczęście, na chwilę, ale i to wystarczy bym zachowywał się niestosownie do wieku..., co ostatnio stwierdziły nie bez zdziwienia dwie urocze panie Małgosie z mojej ulubionej księgarni ,,Róża''! Właściwie, przez chwilę myślałem tam, że każda z nich ma na imię Iwona, bowiem od jakiegoś czasu to imię ,,prześladuje'' mnie w sposób jak najbardziej miły! Kilkanaście tygodni temu moją sąsiadką została przeurocza Iwona, którą zresztą polubiłem od pierwszej chwili poznania. Teraz, kiedy poznaliśmy się lepiej, zyskała jeszcze bardziej w moich oczach: to ciekawa, wręcz fascynująca kobieta! Kilkanaście dni temu spotkała mnie inna przecudna niespodzianka o imieniu Iwona! Fertyczna blondynka o malarskiej figurze i nader ciekawej osobowości. Owa Iwona jest bratanicą mojego serdecznego kolegi i znakomicie dyrektoruje bibliotece w innym mieście średniej wielkości, które z sentymentu bardzo lubię odwiedzać, zwłaszcza ze względu na wielu przychylnych mi tam ludzi. Ta niezwykła kobieta pozwoliła mi łaskawie skorzystać z dwóch pomysłów, które są z powodzeniem realizowane w jej mieście. Spróbuję przenieść je na sieradzki grunt.

W moim życiu tak się działo, że niemal zawsze wokół mnie było dużo kobiet i dziewcząt. We wczesnym dzieciństwie wychowywała mnie babcia Walentyna, kobieta wielkiego serca i znakomitych umiejętności w gotowaniu. Miała jedną, zrozumiałą samą przez się wadę, rozpieszczała mnie do granic niebezpiecznych nawet dla mnie... Kolejne moje opiekunki, a było ich kilka, też pozwalały mi na wiele przez co szybko stałem się ,,szowinistyczną męską świnią'', jak to określała mnie jedna z moich koleżanek, która oczywiście nie miała na imię Iwona. W szkole podstawowej dominowały dziewczynki, w zacnym ,,Jagiellończyku'' jeszcze bardziej, i to jak ładne... Jedna z pierwszych moich miłości, Iwona B. miała mimo swoich piętnastu lat tak cudowne kształty, że jeszcze mnie biorą na same o nich wspomnienie! Na studiach tzw. współczynnik wypełnienia (teoria naszego zdolnego kolegi Włodka M.), czyli stosunek dziewcząt do chłopców był jak osiem do jednego, więc było się czym cieszyć... Kolejna moja sympatia z tamtych czasów, Iwona N. została moją przyjaciółką i nawet odwiedziła mnie dwukrotnie, kiedy krótko przebywałem w jednym z łódzkich szpitali na badaniach.

Były jeszcze dwie inne Iwony, na których wspomnienie mocniej bije mi serce, może dlatego, że były obiektem moich zupełnie nieudanych podbojów miłosnych. Na koniec zostawiłem sobie wspomnienie o Iwonie, z którą najdłużej pozostaję w czułych, na moje nieszczęście, tylko koleżeńskich stosunkach. Tę poznałem jakieś dwadzieścia lat temu, kiedy była przyciągającą wzrok nawet niedowidzących panów barmanką w jednym z lokali gastronomicznych w miasteczku Ińsko, w Zachodniopomorskim. Teraz też przyciąga wzrok koneserów damskiego wdzięku, ale już inaczej... Jednak lubimy się pewnie tak samo, albo jeszcze bardziej. Ja chyba mocniej, ponieważ ta Iwona jest wielbicielką moich felietonów, przy czytaniu których śmieje się nieustannie, a przecież śmiech to zdrowie. Śmiej się więc Iwono jak najczęściej, nie tylko z moich tekstów. Śmiejcie się wszystkie Iwony, Małgosie, Ele, Ewy, Renaty, Marysie, Basie i Zosie. Uśmiechajcie się do ludzi, do nas mężczyzn, bo przecież uśmiech to prawie połowa pocałunku...

Dziękuję Iwonie
Za jej czułe serce
Za jej delikatne dłonie

Dziękuję Marii
Za miłość tak wielką
Jak wielka jest wieczność

Ps. Nie napisałem jeszcze o innej Iwonie, którą polubiłem już dawno, a jej mąż jest moim serdecznym kolegą. Nie napisałem, bo przecież może być o mnie zazdrosny...?

Uwagi i połajania przyjmuję: CLOAKING LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

Z krainy dowcipu

terkamichal24
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u