Jakiś dzień..
Jakiś dzień. Poranek. Słonecznie, deszczowo, ciepło, zimno - obojętnie. Pogoda w kolejnym dniu mojego życia nic nie zmieniła. Zakładam okulary. Przeciwsłoneczne? Nie. Korekcyjne? Niekoniecznie. 3D? Niezupełnie. Po co to robię? Bo poważniej wygląda moja twarz. Lubię powagę. Dzięki tym okularom to ja decyduję, co chcę przez nie zobaczyć. No to co dziś widzę?
Strutych ludzi snujących się po szarych uliczkach - ludzi bezdomnych? Nie, wszyscy czasem tak wyglądają. Nekrolog: wiek 30 lat - nikogo już nie szokuje. Starą babcię, od której znowu ktoś wyłudził pieniądze. Jedzenie, którego mój organizm zaraz się pozbędzie. Telewizor - powinien się już załamać i zacząć śnieżyć od durnych programów i polityki. Potęgę papierolandii - muszę ją dziś pokonać kilka razy. A co chciałbym zobaczyć? Wszystko co najlepsze, lecz ten oklepany, jakże lubiany i powtarzany zwrot w realiach nie istnieje. Życzysz komuś „wszystkiego najlepszego”, a on następnego dnia wpada pod samochód, dowiaduje się, że ma raka, zdycha mu pies, albo traci pracę. Nie ma życzeń, które byłyby zdolne spełnić się choć w jednym procencie. Życzenia są po to, bo wypada je złożyć. Prawie wszystko robimy w życiu, bo wypada. Wypada żyć. Słysząc zewsząd o chorobach cieszysz się, że jeszcze Cię żadna nie dopadła. Jak Cię dopadnie, to cieszysz się z tego, że to zapalenie płuc, a nie udar, wylew czy guz. A jak Cię dopadnie już coś śmiertelnego, to paradoksalnie czasem cieszysz się, że umrzesz, bo Ci ulży...
Czy słowa uciecha, radość, nie traąi tutaj sensu? Wyznam coś. Jestem niewidomy, niewidomy na pewne sprawy, dlatego mam okulary tylko do ozdoby. Po co widzieć lepiej, więcej, skoro świat jest krótkowzroczny? A może świat, przez takich jak ja, zaraz całkowicie oślepnie? Może każdemu z nas założyć te korekcyjne, by wyleczyć powszechną ślepotę? Zdjąć czy założyć? Oto jest pytanie!
MWJ