Wiąz - ozdoba zduńskowolskiego parku umiera
Wiąz rosnący tuż przy siedzibie Urzędu Stanu Cywilnego w Zduńskiej Woli umiera. Drzewo, które pamięta czasy założycieli miasta, rodu Złotnickich, ucierpiało podczas orkanu "Ksawery". Wichura złamała dorodny konar. Drzewo - pomnik przyrody - jest w bardzo złym stanie. Nie wiadomo też, czy dendrologom uda się je uratować?
"Ksawery" nie był pierwszym kataklizmem, który dał się "we znaki" wiązowi. W okresie międzywojennym w pień uderzył piorun. Spaliła się jego część, a nadwątlone drzewo trzeba było wzmocnić specjalnymi linami i podpórkami. Podczas orkanu te zabezpieczenia nie pomogły. Ogromny konar odpadł od głównego pnia. Do tego po dokładnych oględzinach po nawałnicy okazało się, że wiąz zaatakowały szkodniki. Zaatakowała go też grafioza. To choroba, która powoduje początkowo zamieranie gałęzi, a później całego drzewa. Zwalczanie choroby jest trudne. Zasadnicze znaczenie w zapobieganiu jej rozprzestrzeniania się ma zwalczanie ogłodków roznoszących tę chorobę. W przypadku wiązów zabytkowych możliwe jest leczenie z użyciem środków chemicznych. Ale opryski na grzyby powodujące grafiozę stosuje się dopiero w marcu. I są one kosztowne.
Temat wiązu, z którym związana jest też legenda, jakoby w jego cieniu przesiadywał Napoleon w drodze na Rosję, ma się pojawić na najbliższej sesji Rady Miasta 27 października. Radni bowiem po zapoznaniu się z ekspertyzą dendrologiczną zadecydują, czy w budżecie miasta znajdą się pieniądze na ratowanie wiązu. Jeśli nie, drzewo zdobić będzie wejście do parku Złotnickiego jeszcze góra przez dwa, może trzy lata... Wiek zduńskowolskiego wiązu szacowany jest na 300-350 lat. Według pomiaru z 2014 roku obwód pnia wynosił 5,4 metra, choć w 1997 roku był o 90 cm większy. Jednak wtedy podczas burzy odłamał się jeden z konarów i fragment pnia.
Jack
Fot. Andrzej Brodzki, Jack