Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Miłość nie jedno ma imię

Miłość nie jedno ma imię

sieradzkie_peerelki2"Wiosna, warto by się zakochać'' – mawiali w połowie lat 70. ubiegłego wieku moi koledzy z III Domu Studenta na słynnym osiedlu Lumumbowo, dawniej Rodzeństwa Fibaków. Przyznam, że wielokrotnie udawało nam się zakochać. Ale czy to była prawdziwa miłość? Pewnie krótkotrwałe oszołomienie urodą tej, czy innej koleżanki. Ale jakież piękne? Zwłaszcza we wspomnieniach...

Kiedy ptaki zaczęły śpiewać, pewnie nie tylko ja wspominałem; kiedy to było? Pięćdziesiąt, czy czterdzieści piąć lat temu? Tak na mnie spojrzała, mało co zemdlała, a ja osłupiałem! Tak było. Na imię miała Dorota, studiowała psychologię. Biegałem za nią z pięć miesięcy. Wydałem krocie (prawie stówę) na bukieciki fiołków i konwalii. I co? Kiedy byłem u niej na stancji, ciocia u której mieszkała powiedziała mi szeptem: Wie Pan, nie wiem czemu Dorotka spotyka się z Panem? Przecież ona nie lubi takich wiatrem podszytych... Rzeczywiście poczułem się ,,podszyty'' i już więcej na stancję przy ulicy Nowotki, dziś Pomorska w Łodzi, nie poszedłem. Zresztą po co? Jej ciocia nigdy nie zostawiała nas samych dłużej niż trzy minuty. Była, minęła i już dwa tygodnie później ,,kochałem się'' w innej. Też raczej ,,nie do zdobycia''. Tu pomagał mi czasem długi płaszcz, garnitur koloru sól z pieprzem i... legitymacje studenckie kolegów z jednego pokoju w akademiku, studentów Akademii Muzycznej w Łodzi. Okazując taki dokument można było za symboliczną kwotę kilku, kilkunastu złotych kupić bilet do filharmonii lub któregoś z teatrów. Nie wiem czemu, udawało mi się to, choć nie byłem podobny do żadnego z kolegów – przyszłych śpiewaków operowych. Tym bardziej szpanowałem dziewczynie. Kłopoty zaczynały się po powrocie, w akademiku, kiedy Hania nie wierzyła, że jestem taki samotny, jak piesek co wypadł z sań... Następowało siłowanie, nie tylko intelektualne. Bywało jednak, że nie zawsze zostawałem sam na dalszą część nocy.

Zawsze jednak ładna buzia, zgrabna nóżka czy kuperek przyciągały mój wzrok nie tylko wiosną. Kiedy absolutnie zabrakło konceptu, zdesperowany zaczepiałem pytaniem: - Przepraszam, skąd my się znamy? Może z przedszkola? Pewnego razu otrzymałem odpowiedź: - Nie, nie, przecież w twojej wiosce nie było przedszkola, małorolny...

Nigdy jednak nie zapomnę Basi Sz. Basi z ulicy Próchnika w Łodzi, Basi z kolonii łódzkiego Domu Książki w Szkole Podstawowej we Włyniu, gdzie poznałem to dziewczę mając lat dwanaście. Znaliśmy się prawie dziesięć lat. Uczucie nie zostało nigdy skonsumowane. Nagle, pod koniec lat 80. Basia zniknęła z mojego życia. Do tej pory pytają się o nią moi koledzy, którzy także kochali się w tej zjawiskowej tancerce Zespołu Tańca Ludowego ,,Harnam'' w Łodzi.

Basia zniknęła, ale nie z mojej pamięci. Bo tak już jest, że miłości, nawet niektóre miłostki naszego życia, zostają w niej na zawsze. A po latach? Mija kwiecień, maj, czerwiec i... Zakochujemy się, jeszcze mocniej w... sobie!

Połajania i uwagi przyjmuję: CLOAKING

LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u