Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony Golenie, strzyżenie od dzieciństwa niemiłe

Golenie, strzyżenie od dzieciństwa niemiłe

sieradzkie_peerelki2Jeszcze mi w uszach pobrzmiewa klekotanie ręcznej maszynki, którą strzygł mnie w Widawie na ul. Wieluńskiej. Jan Zatorski, fryzjer, ojciec Basi Zatorskiej, najbliższej koleżanki mojej mamy z dzieciństwa. Maszynka, pewnie jeszcze przedwojenna, rwała włosy z głowy, co mnie, kilkuletniego chłopca doprowadzało do łez. Dziadek mój, Marcin Bączyk musiał stosować przekupstwo i przed, i po wizycie u mistrza Zatorskiego za pomocą cukierków, ciastek, a latem lodów. Minęło nieco ponad dziesięć lat i zaczął się kolejny koszmar – golenie żyletkami Made in Poland.

Do tego czasu nazwy ,,Rawa’’, ,,Rawa Lux’’, czy ,,Polsilver’’ znałem tylko z doświadczeń tatusia, który – tak mi się wydawało – lubił golenie. Często przyglądaliśmy się z siostrą, jak to robił. Pamiętam też zmagania dziadka Marcina z brzytwą, a zwłaszcza jej ostrzenie: mocowania skórzanego pasa do gwoździka wbitego w drewniany parapet, a potem pociąganie w te i we w te ostrzem po skórze, sprawdzanie ostrości brzytwy na włosie zdjętym z ubrania i właściwe golenie. Jeszcze tylko wdzianie świątecznego ubrania i dziadek mógł wybrać się na mszę do kościoła p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Widawie. Czasem mnie zabierał, ale szybko przestał, bowiem jako dziecko niezmiernie żywe sprawiałem ogromne kłopoty szwendając się po kościele, a bywało, że zaczepiałem wiernych.
Miałem trochę więcej niż szesnaście lat, wąs mi się sypał, zarost był coraz bardziej widoczny, więc mama zwróciła mi uwagę: ogól się, bo wyglądasz jak omechniołek (matka miała skłonności do słowotwórstwa i używania określeń rodem ze Świerczowa, Kamionacza, czy Dzierząznej)! Ciekawy tego, co będzie kiedy się ogolę, rozpocząłem nową dla mnie czynność. Poszło. Poszło, mimo że żyletka ojca była już wielokrotnie używana. Udało się, bo zarost był młodzieńczym mchem. Schody zaczęły się później, kiedy nasz wychowawca w LO im. Kazimierza Jagiellończyka w Sieradzu, Józef Florczak zwany ,,Krzywikiem’’ ze względu na kształt nóg, co i raz zwracał mi uwagę: Ogól się! Najlepiej na jutro. I pokaż mi się z samego rana! Zazwyczaj zapominałem o pokazywaniu się, ale przychodziłem ogolony do szkoły co jakiś czas. Pomijając wąsy, które ozdabiały moją twarz. I były rodzinną tradycją, ponieważ nosił je dziadek Piotr i czterech z pięciu braci mojego ojca. Jedynie Czesław, sędzia, nie nosił wąsów. Żona jego, ciocia Zofia zabraniała, słusznie uważając, że wąsy go szpecą.
Tuż po maturze zapuściłem brodę i noszę ją z krótkimi przerwami aż do dzisiaj. W różnej postaci, bo to i moda i wiek… Najdłuższy okres bez brody to roczna służba wojskowa. Ciężka sprawa, zwłaszcza w Szkole Oficerów Rezerwy w Łodzi, gdzie przez pół roku skazany byłem na golenie się niesławnymi żyletkami ,,Polsilver’’ i to w łazience tylko z zimną wodą. Po takim goleniu wyglądałem jak bym korzystał z usług niewidomego fryzjera... Zacięcia, a właściwie rany, które poważnie krwawiły, zaklejałem kawałkami papieru z gazet lub papierem toaletowym klasy takiej, że po jego właściwym użyciu jeden za zachodnich artystów estradowych wylądował w szpitalu… Wyglądałem strasznie, więc na apelach dowódca kompanii kilka razy pokazywał mnie przed frontem szyku grzmiąc i kpiąc: Podchorąży Lisiecki, to na nawet nie umie się ogolić! Jak ktoś taki może zostać oficerem? Nie bardzo chciałem, więc złośliwie odpowiadałem: Ale za to, panie poruczniku, umiem pisać i czytać ze zrozumieniem w ojczystym języku! Byłem dumny, kiedy udało mi się w wojsku tak umiejętnie się ukrywać, że nie goliłem się równo tydzień. Schwytany przez pewnego kapitana zapewniałem, że właśnie udaję się do lekarza, bo pewnie mam chorobę skóry… Nie uwierzył!
Nigdy też nie lubiłem się strzyc, więc przez znaczną część życia nosiłem długie, czasem bardzo długie włosy. Póki je miałem… Praktyczne to nie było, ale zyskiwałem na urodzie i – jak to dziś się określa – byłem trendy, bo przecież moja wczesna młodość to era rock and rolla zwanego big bitem, która czyniła mnie długowłosym. Przyjemnie też było usłyszeć z ust wspomnianego stryja Czesława powitanie, kiedy przychodziłem do rodziny na ul. Zaolziańską w Łodzi: Niech będzie pochwalony Jezus Krzysztof…

Połajania i uwagi przyjmuję: CLOAKING LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

Z krainy dowcipu

terkamichal24
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u