Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony Nord Stream-2 – wyrok śmierci dla ekosystemu

Nord Stream-2 – wyrok śmierci dla ekosystemu

NORDSTREAMEkolodzy od samego początku protestują przeciwko ułożeniu Nord Stream-2 na dnie Morza Bałtyckiego. W Rosji jednak uważa się, że są to tylko wymysły fundacji ekologicznych, które robią dużo hałasu o nic, a sam projekt nie zagraża ekosystemowi w tym rejonie. Tymczasem dyskusja toczy się o Bałtyk, który i bez gazociągu już dawno jest wysypiskiem śmieci i znajduje się o krok od katastrofy ekologicznej. W regionie pełno jest problemów, których nikt nie rozwiązuje, począwszy od składowisk broni chemicznej, a skończywszy na niewystarczającym zasoleniu, wpływie wysokiej temperatury i tlenu oraz obcym hałasie o niskiej częstotliwości. UNESCO, Helsińska Komisja Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku, Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa uznała Morze Bałtyckie za najbardziej zanieczyszczony zbiornik wody, który jest zawalony odpadami.

Europa znajduje się na krawędzi katastrofy ekologicznej, która dotknie każdego – nie tylko Europejczyków. W Morzu Bałtyckim znajduje się wiele morskich istot żywych: wieloryby, delfiny, foki szare, foki pospolite, morświny i inne. Jedne w nim żyją, inne wykorzystują Bałtyk jako odcinek tranzytowy w drodze do Atlantyku. Liczba mieszkańców Morza Bałtyckiego zmniejsza się diametralnie, np. nerpę i fokę szarą liczono kiedyś w dziesiątkach tysięcy, ale teraz mówi się o setkach, a nie tysiącach osobników. Wiele gatunków znalazło się w Czerwonej księdze gatunków zagrożonych, na przykład delfin zwyczajny i delfin białonosy, które według ekologów wkrótce znikną bez śladu z powierzchni planety. Giną one z różnych powodów: ton plastiku pływających w wodzie, ogromnych wycieków ropy, zdetonowanych pocisków i chemii z amunicji z czasów II wojny światowej oraz zatrutego pożywienia. Ekolodzy mówią o wzroście liczby „nekrologów zwierząt”, które powoli i boleśnie umierają z głodu, z powodu hałasu przepływających statków, zakłóceń ultradźwiękowych i zanieczyszczenia. Na głębokości 60 metrów ssaki wykorzystują wyłącznie echolokację, która jest tłumiona przez nieniszczącą (ultradźwiękową) kontrolę styku odcinków rur, a także przez elektrody połączone ze sobą za pomocą kabla anodowego powiązanego ze źródłem prądu stałego. Krótko mówiąc, zwierzęta po prostu nie widzą swojego pożywienia. Katastrofalny stan flory i fauny Morza Bałtyckiego szczególnie widać po zasobach dorsza we wschodnim Bałtyku, które gwałtownie maleją z roku na rok. Jest to jedna z najcenniejszych ryb, która stanowi ponad połowę połowu statków rybackich i jest ważnym elementem diety Europejczyków. W wielu regionach połów przemysłowy dorsza jest już zakazany, ale ekolodzy twierdzą, że nawet całkowity zakaz nie gwarantuje, że po kilku latach ten gatunek ryb nie zniknie. Jeśli ze wschodnich wód Bałtyku zniknie dorsz, cały łańcuch pokarmowy mieszkańców morza gwałtownie zostanie przerwany. Według Karmenu Vella, komisarza ds. środowiska, gospodarki morskiej i rybołówstwa, wyczerpanie zasobów rybnych będzie katastrofą, w tym dla rybaków i mieszkańców terenów nadmorskich, którzy pozbawieni zostaną głównego źródła dochodu.
Aby uświadomić sobie skalę katastrofy, należy pamiętać, że Morze Bałtyckie ma zamknięte granice. Jedyna wymiana z wodami oceanu zachodzi przez cieśniny w regionie Danii, ale i ona jest niewielka. Natomiast do morza wpływają rzeki, które przynoszą z kontynentu resztki nawozów mineralnych z pól, nie do końca oczyszczone ścieki przemysłowe i z gospodarstw domowych, wodę z kanałów burzowych z ulic oraz zwykłe śmieci. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze aktywna żegluga, wycieki ropy i inne czynniki. Głównym problemem ekologicznym regionu jest nie tyle to, że Morze Bałtyckie wykorzystuje się jako składowisko odpadów, ale to, że gromadzone są one w jednym miejscu. Wynika z tego jeszcze jeden mało pocieszający wniosek – katastrofa ekologiczna jest w większości problemem regionu, więc nie ma co liczyć na pomoc społeczności międzynarodowej. Mało kto o niej wie, ponieważ europejscy politycy ukrywają tę kwestię nie tylko przed samymi Europejczykami, ale też przed całym światem.
Według rosyjskiego ekologa Siergieja Lisowskiego, dziewięć krajów Morza Bałtyckiego naraża je na ogromne obciążenie antropogeniczne. Do głównych zanieczyszczeń należą odpady rolnicze i związane z żeglugą, a także amunicja chemiczna z czasów II wojny światowej. System ekologiczny zbiornika wody już ledwo dyszy, więc projekt Nord Stream-2 będzie dla niego wyrokiem śmierci. Wiele międzynarodowych organizacji ekologicznych solidaryzuje się z wnioskami rosyjskiego ekologa. Na przykład szwedzka organizacja ekologiczna ClientEarth przeprowadziła szereg badań, podczas których doszła do niepokojących wniosków – dno Morza Bałtyckiego jest pokryte amunicją, a eksplozje, których nie da się uniknąć podczas układania rur, doprowadzą do katastrofy ekosystemu. Wiele gatunków morskich zginie zarówno w trakcie prowadzonych prac, jak i na skutek wydostawania się chemii z amunicji, te, które pozostaną przy życiu, opuszczą Bałtyk i przedostaną się do cichych i czystych miejsc. Szwedzcy ekolodzy złożyli pozew, ale „bogacze” z zainteresowanych koncernów szybko go uciszyli.
Próbę zaskarżenie projektu podjęła fundacja ekologiczna ClientEarth, która dostarczyła władzom Finlandii raporty o stanie środowiska i niezaprzeczalne dowody, że Nord Stream-2 zagraża ekosystemowi regionu. Został złożony pozew, ale sędziowie znaleźli powód, żeby go odrzucić i „zachować twarz” – rzekomo wody Finlandii nie wchodzą w obszar działań fundacji. Nikt nie zakwestionował, że ułożenie rur w tak zanieczyszczonym regionie doprowadzi do katastrofy ekologicznej.
Niemiecki Związek Ochrony Przyrody i Różnorodności Biologicznej także próbował dotrzeć do władz niemieckich, ale jego działania okazały się być równie nieskuteczne. Pozew został przekazany do rozparzenia przez sąd w małym miasteczku, gdzie proces rozciągnął się w czasie, tak aby ucichł szum w mediach i europejska opinia publiczna zapomniała o problemie. Następnie pozew odrzucono, uzasadniając, że „interes publiczny w celu zapewnienia bezpiecznych dostaw gazu jest ważniejszy niż argumenty ekologów”. Jest jednak nadzieja, że urzędnicy europejscy wezmą pod uwagę argumenty organizacji ekologicznych dotyczące wyrządzenia nieodwracalnej szkody florze i faunie Morza Bałtyckiego przez Nord Stream-2. I zrobią wszystko, co możliwe, aby interesy polityków i najważniejszych graczy na rynku energii nie stały ponad interesami ekologicznymi zarówno Bałtyku, jak i całej planety. Pomimo wstępnej zgody Danii ma mieć jeszcze miejsce rozmowa szefa Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen z przedstawicielami Rosji na ten i inne tematy. Komisja Europejska ogłosiła już podjęcie środków nadzwyczajnych w celu ochrony zasobów dorsza, więc jest szansa, że na tym się nie skończy.

KAZ

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

Z krainy dowcipu

terkamichal24
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u