Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony JA I MAŁY KONFLIKT MIĘDZYNARODOWY

JA I MAŁY KONFLIKT MIĘDZYNARODOWY

sieradzkie_peerelki2Dziennikarz bywa w różnych sytuacjach, bardzo często konfliktowych. Mnie zdarzało się to wielokrotnie, chociaż konfliktów unikałem jak ognia. Latem 1984 roku przypadek zdarzył, że uczestniczyłem w czymś w rodzaju małego konfliktu międzynarodowego.


Pewnego sierpniowego dnia zadzwonił do mnie mój kolega z Zarządu Wojewódzkiego Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej w Sieradzu, Marek Kulesza, dziś współwłaściciel znanej piotrkowsko-sieradzkiej firmy SIRHA. – Mam problem – powiedział. – Na obozie w Sędziejowicach są młodzi ludzie z FDJ (przypomnę, że był to związek socjalistycznej młodzieży z Niemieckiej Republiki Demokratycznej). No i oni się buntują, bo im warunki nie odpowiadają; wody ciepłej nie ma w internacie, gdzie mieszkają, jedzenie im nie smakuje, chcą wyjeżdżać… Jedź tam ze mną i spróbuj mi pomóc, bo jeszcze gdzieś naskarżą.

Jak tu nie pomóc koledze, zwłaszcza, że i temat do gazety był. Pojechaliśmy. Rzeczywiście, sytuacja na miejscu nie wyglądała ciekawie; Niemcy naburmuszeni, ciepłej wody rzeczywiście nie było, warunki mieszkaniowe skromne, żeby nie powiedzieć spartańskie. Co robić, aby nie doszło do eskalacji niezadowolenia, czy zorganizowanego buntu?

Po krótkiej rozmowie z kierownikiem internatu okazało się, że ciepła woda ma być za kilka dni, a w kwestii warunków mieszkaniowych nic nie da się zrobić; internat stary, przed remontem. Poprosiłem zatem Marka, a ten kierownika internatu, żeby zebrał całe to niemieckie towarzystwo na placu przed budynkiem i broń Boże nie mówił, kto ja jestem. Niech wiedzą tylko, że to ,,ktoś ważny z województwa’’, żaden tam dziennikarz. Kiedy młodzież z FDJ zamieniła się w słuch, a słuchać to oni umieli, bo przecież niektórzy z ich rodziców przeszli szkołę Hitlerjugend, ja przemówiłem mniej więcej w te słowa, z pomocą tłumacza, oczywiście:

- Sądzę, że dobrze wypoczywa się wam na gościnnej ziemi sieradzkiej. Warunki nie są tu może najlepsze, ale pamiętajcie, że ta ziemia była zniszczona przez hitlerowskiego okupanta. Długo musieliśmy dźwigać ją z tych zniszczeń i nadal daleko nam do dobrobytu. Pamiętajcie o tym! Zwłaszcza, że jesteście gościnnie przyjmowani i nikt wam nie wypomina, tego, co Niemcy kiedyś tu zrobili. A ciepła woda będzie lada dzień. Komu się nie podoba, może wyjechać choćby jutro. Są chętni?

Po długiej chwili ciszy okazało się, że chętnych do wyjazdu nie ma. Nie było też pytań, o które prosiłem. Młodzi Niemcy okazali się zdyscyplinowani, jak to Niemcy... Wytrzymali do końca obozu, choć – jak mówił mi potem Marek – zadowoleni nie byli. A ciepłą wodę włączono po kilku dniach. Pewnie nie dlatego, że napisałem o tym w ,,Głosie Robotniczym’’. Jakoś tak niedługo po mnie miał tam przyjechać jeden z sekretarzy KW PZPR w Sieradzu. No a wtedy wszystko musiało być w jak największym porządku.

Patentu na przemawianie do niezadowolonych nie wymyśliłem bynajmniej sam. Po prostu, przypomniało mi się, jak to w sierpniu 1980 roku ówczesny dyrektor Sieradzkiego Kombinatu Budowlanego, Radomił Bratanek (znakomity gość!) ugasił jeden z pierwszych strajków na placu budowy w Zduńskiej Woli. Płomiennie przemówił do robotników, że oto grozi nam wielki konflikt międzynarodowy na Bliskim Wschodzie, może wojna nawet, plan się wali, ludzie czekają na mieszkania, a oni zawracają dupę jakimiś zupami regeneracyjnymi, brakiem odzieży roboczej i innymi duperelami! Wysłuchali. I dyrektor Brutanek strajk ugasił. Na krótko, bo przecież robotnikom nie chodziło wtedy bynajmniej o marną jakość regeneracyjnych zup…

LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u