Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony „Epilog II” czyli niedokończona opowieść

„Epilog II” czyli niedokończona opowieść

tyszkiewiczKontynuujemy krótki cykl publikowania prób literackich uczniów z II LO im. Stefana Żeromskiego w Sieradzu. Uczniowie pani Aleksandry Hofman mieli tym razem za zadanie napisać dalsze losy bohaterów powieści Bolesława Prusa ,,Lalka''. Oto druga taka próba. Jej autorem jest Antoni Wojnowicz. Zapraszam do lektury. (lek.)

 


„Epilog II” czyli niedokończona opowieść

--------------------------------------------

Bez mrugnięcia oka patrzył na eksplodujące wspomnienia. Nawet najmniejszy, najbardziej wrażliwy mięsień na jego twarzy nie drgnął, gdy wokoło latały rozpędzone kawałki kamieni. Planował to od tamtego dnia, od tamtej chwili, gdy zrozumiał, że padł ofiarą kolejnego oszustwa i gdy uświadomił sobie, że nie zazna spokoju, póki nie ukończy swego zadania. Niebo pociemniało, gdy odszedł. Nie oglądał się za siebie.

***

Panna Izabela wstała wcześnie i rozpoczęła kolejny dzień w klasztorze. Udała się na poranną modlitwę, później na śniadanie. Podczas posiłku marzyła o teatrze i o wspaniałym Rossim. Teraz to już tylko wspomnienia. Nie stać ją na to, nie stać na luksusy. Po śmierci ojca poszła do zakonu, bo skończyły się fundusze na zabawy i podróże.
Każdy dzież przypominał ten poprzedni: posiłki, modlitwa i sen. Zaczynało to męczyć pannę Łęcką.
Po skończonym posiłku coś zmąciło monotonię egzystencji klasztornej. Do klasztoru przybył posłaniec i przyniósł list do „Panny Izabeli Łęckiej”.
Mimo oporów matki przełożonej, Izabela otrzymała list. Od razu udała się do swojej celi, gdzie otworzyła list:
Panno Łęcka
Czasami wystarczy parę słów, by zabić nie niszcząc ciała. I dopiero gdy barwa Twych dłoni zmieni się, zrozumiesz czym jest piekło żywej śmierci.
Anonim
Łęcka nie zrozumiała nic. Stwierdziła że to jedynie głupie żarty i pozbyła się listu.
Kolejne dni upływały bez zmian, gdy nagle, pewnej nocy w swojej celi usłyszała skrzypnięcie podłogi. Niby nic dziwnego, bo podłoga w jej celi skrzypi i to jest norma, ale żeby skrzypnęła to musiał ktoś po niej iść. Otworzyła oczy i ujrzała tajemniczy cień tuż nad nią. Światło zgasło.

***

„Paryskie poranki są miłe”- pomyślał Stach, gdy wychodził na dworcu z pociągu, po całonocnej jeździe.
Nadal miał majątek i nadal miał co robić. Obudził się na nowo.
Udał się w znane mu miejsce. Do przyjaciół. Gdy Geist mu otworzył, to wytrzeszczył oczy i nie mógł wyjść z podziwu.
- Ty tu!? A jednak! - ucieszył się i nie mógł przestać się radować.
Ochocki też się ucieszył, co wyraziło jego pełne podziwu spojrzenie.
- Cóż to się stało szanowny panie Wokulski? Jak sprawunki, jak podróż? Niech pan opowiada!
- Wszystko się udało panie Ochocki! Nigdy nie czułem się tak dobrze jak teraz!
- A co u mojej kuzynki Izabeli? – spytał ostrożnie.
- Niech pan o niej zapomni. Nie będzie już uprzykrzać nam życia.
- Zawsze wiedziałem, że jest z nią coś nie tak… - Ochocki rzekł poważnym tonem.
- Nie ma co już wracać do przeszłości . Napijmy się za nowe życie! – zaproponował Stach. Nikt nie zaprotestował.
Stanisław Wokulski rozpoczął nowe życie wypełnione badaniami i spokojnymi wieczorami. Wkrótce potem do Paryża przyjechała Wąsowska, gdyż uznała, że nie ma dla niej miejsca wśród zacofanych rodaków w kraju. Jej przyjazd ucieszył Stacha.
Nigdy nie był taki spokojny.

***

Stukanie szyn i pęd pociągu wreszcie obudził pannę Izabelę. „Skąd ja się wzięłam w pociągu?”- pomyślała gorączkowo.
Pamiętała cień w celi, nic więcej. Rozejrzała się po wagonie. Nie był on pierwszej, ani nawet drugiej klasy. Był to zwyczajny skład towarowy i prócz niej samej i słomy, na której leżała był pusty i co najgorsze zamknięty!
Przeszła się po nim i uświadomiła sobie, że nic nie jest w stanie zrobić. Strach zajrzał jej w oczy i dopiero wtedy poczuła, że jest jej zimno.
Rozmyślała nad tym jak mogła tu trafić, gdy nagle pociąg zaczął się zatrzymywać. Wyglądając przez szparę w ścianie wagonu zauważyła, że dotarła do pewnej stacji, której panna Izabela nie mogła skojarzyć z żadną, na jakiej do tej pory bywała.
Drzwi otworzyły się. Łęcka zobaczyła wielu uzbrojonych mężczyzn w bojowych kurtkach. Każdy wyglądał jak parowóz, buchający parą nie z komina, lecz z ust.
Jeden z nich wszedł do wagonu, a Łęcka cofnęła się w róg. Był wysoki, brodaty i straszny.
- Gdzie ja jestem? –spytała, trzęsącym się od zimna i strachu głosem.
Tamten się roześmiał, rozłożył ramiona i powiedział: - Zdrastwujcie na Syberii panienko!

Koniec

Antoni Wojnowicz – klasa II B

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u