Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony Życie bez filozofii śmierci...?

Życie bez filozofii śmierci...?

sieradzkie_peerelki2

Jak przyjemnie,
Gdy świat kręci się wkoło,
Świat cały – ty i ja,
Jak przyjemnie,
Że się jeszcze przed sobą
Tych niedziel tyle ma...

Tak pięknie pisał o życiu Ludwik Starski (właściwie Kałuszyner, pseudonim artystyczny Spleen, Julian Starski, L.St., O.Kay (1903–1984), dziennikarz, scenarzysta filmowy, autor piosenek) w tekście piosenki ,,Karuzela'', napisanej w 1955 roku, z muzyką Witolda Krzemińskiego (profesora dyrygentury, który napisał wiele znakomitych piosenek m.in. ,,Lato, lato...'' do tekstu Ludwika Jerzego Kerna z filmu ,,Szatan z siódmej klasy''), zaś Maria Koterbska zrobiła z tego dziełka majstersztyk – wielki przebój, który jest jednym z evergreenów polskiej piosenki. Nietrudno jednak zauważyć, że jest to także piosenka o... śmierci. W tym radosnym tekście jest ukryte smutne stwierdzenie: nie wiadomo, ile jeszcze tych niedziel przed sobą człowiek ma...?

Jakoś tak na początku XXI wieku byłem z małżonką i znajomymi na zabawie andrzejkowej w... remizie OSP w Tubądzinie. Jako wielki amator zabaw w remizach, zwanych u nas na wsi we Włyniu ,,chamskimi wyścigami'', znalazłem się tam z wielką chęcią i ciekawością. Niestety, zawiodłem się srodze i... pozytywnie, bowiem remiza była całkowicie ,,zrewitalizowana'', przypominała dobrej klasy lokal gastronomiczny w mieście średniej wielkości. A tajemnica tej dobrej zmiany była prosta: ktoś z głową wynajął lokal od strażaków ochotników na kilka lat, aby urządzać tam wesela i tym podobne imprezy, wyremontował i przerobił wnętrze tak, że mógł bez wstydu zaprosić gości z takiego na przykład Sieradza. Kolejnym zaskoczeniem tych andrzejek było to, że jedną z atrakcji zabawy okazała się wróżka. Prowadząca imprezę tak uroczo zachęcała do korzystania z usług tej pani, że kilkoro moich znajomych skorzystało. I niemal każdy wychodził oniemiały.

Wróżka była jak najbardziej fachowa, znała się na rzeczy, czyli na ludzkiej psychice, wiedziała dużo o ludziach, którym przepowiadała przyszłość w sposób jak najbardziej prawdopodobny... Ale nie to zachęciło mnie do przejścia za kotarę w osobnym pomieszczeniu, gdzie było cicho i nastrojowo. Żeby tam pójść przekonała mnie informacja, że wróżka jest... ładna! Rzeczywiście, nie była brzydka, powiedzmy, że nie w moim guście, i na dodatek bardzo inteligentna. Szybko mnie zaciekawiła. A ja ją, ponieważ... nie chciałem znać swojej przyszłości. Zwłaszcza informacji o tym, jak długo będę żył... Ciekawiło mnie za to, co stanie się w niedalekiej przyszłości z moimi dwoma najbardziej zaciekłymi wrogami, którzy od czasu do czasu mi dokuczali, zaś ja – korzystając z rad moich bliskich o tym, że gówien się nie rusza – nie oddawałem im w żadem sposób tych tak polskich ,,uprzejmości''.

Wróżka najpierw zapytała mnie, czy dobrze znam tych ludzi i czy mogę jej powiedzieć o nich najważniejsze szczegóły z ich życiorysów. Oczywiście, zaspokoiłem jej ciekawość aż nadto, bowiem człowiek już tak jest skonstruowany, że stara się bardziej poznać swoich wrogów niż przyjaciół. Może dlatego, żeby się w każdej chwili mógł bronić? Wróżka zastanowiła się i krótko powiedziała mi co się z nimi stanie w najbliższych latach. Już bodaj po dwóch-trzech latach przekonałem się, że miała rację; obaj moi wrogowie zaczęli popadać w kolosalne kłopoty, a tak właśnie przepowiadała ich przyszłość wróżka.

Od zawsze interesowało mnie tylko i wyłącznie życie i... przeszłość, prawie nigdy przyszłość. Może dlatego, że lubię być przyjemnie zaskakiwany. Ma to związek z pewnym wstrząsającym wydarzeniem, którego przeżyłem mając lat siedem. Jak łatwo obliczyć, działo się to w 1962 roku, latem, bodaj 16 sierpnia, w dzień odpustu świętego Rocha. Kulminacją tego dnia była i jest zabawa w remizie OSP lub w domu kultury. Tak też było tego dnia. Na zabawie znalazł się wujek, kuzyn mojej mamy, Wiktor 44-letni stary kawaler. Wszyscy w Podgórzu wiedzieli, że Wiktor kocha się w Danusi od lat. Ale Danusia nie bardzo kochała Wiktora, choćby dlatego, że mógłby być jej tatusiem; był starszy o wyimaginowanej narzeczonej o 22 lata. Nic więc dziwnego, że piękna Danusia czas na zabawie spędzała z dużo młodszymi od Wiktora kolegami. Bardzo musiało to boleć wujka, który tej nocy nie wytrzymał tortur platonicznej kochanki. I kiedy ta po prostu wyjechała z zabawy na motocyklu z jednym z młodzieńców za kierownicą, zamyślony, ogarnięty szaloną depresją poszedł do domu. Tam, jak nigdy nie palił, wypalił pół paczki papierosów ,,Sporty'', wziął sznur, poszedł do składziku przy oborze i tam się powiesił.

Straszne to wydarzenie zapamiętałem na całe życie do tego stopnia, że nadal oczami wyobraźni widzę ogromny gwóźdź w ścianie składziku, na którym zawisł powróz samobójcy z miłości. I otwartą trumnę, w której leży nieszczęsny kochanek z sinoszarym obrzękiem na szyi... Kiedy jesteśmy młodzi zazwyczaj nie myślimy o śmierci. Zdaje nam się, że będziemy żyć wiecznie. Z wiekiem to się zmienia. Myślimy o Niej coraz częściej. Ja też o Niej czasem myślę. Chociaż staram się tego nie robić. Samo przychodzi, że to taka straszliwie przykra niespodzianka. Niestety, nieuchronna...

Odchodzimy, odchodzimy
Jeszcze wczoraj urodziny
A już jutro...
Ech, jak smutno

Ktoś pomyśli
Ot, byliśmy
Było mocno
Czasem cienko
Ale jakoś Króciusieńko

Odchodzimy, odchodzimy
Może jeszcze się spóźnimy?
Jeszcze jutro i pojutrze
Jakoś się Jej nosa utrze?

Odchodzimy, odchodzimy
Jeszcze wczoraj urodziny
A już jutro...
Ech, jak smutno...

Uwagi i połajania przyjmuję: CLOAKING

LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u