Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Młode Siewie Szał podniebienny

Szał podniebienny

PIORNIK1Raz na jakiś czas człowiek wpada na pomysł by spróbować czegoś nowego, oderwać się od codziennej rutyny. Zdarza się również, że jest w stanie zachęcić do tego innych. Jeżeli sprzyja mu szczęście, pojawi się bodziec zewnętrzny, który te plany urzeczywistni. W moim przypadku była to obniżka cen owoców morza.

 

I oto w ten sposób stanęłam z przyjaciółkami przed drzwiami restauracji w naszym mieście. Nie wahałyśmy się długo przed wejściem do środka. Nie dlatego jednak, że perspektywa zjedzenia po raz pierwszy czegoś klasyfikowanego jako owoce morza wydawała nam się niesamowicie kusząca, ale dlatego, że na zewnątrz padało i było dość zimno. Znalazłyśmy się zatem w środku. Właśnie wtedy po raz n-ty tego dnia pomyślałam sobie: "To głupi pomysł". Po odwieszeniu płaszczy, usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Zgodnie ustaliłyśmy, że dobrym pomysłem byłoby zamówienie sobie czegoś do picia, tak na wszelki wypadek, gdyby trzeba było przepłukać podniebienie. Poza tym nie byłyśmy jeszcze wtedy w komplecie. Podszedł do nas kelner i zwyczajowo zapytał, czy możemy już składać zamówienia. Poprosiłyśmy o jeszcze chwilę czasu na zastanowienie się, po czym zajęłyśmy się studiowaniem karty dań. Kiedy kelner przyszedł po raz drugi, każda podała nazwę, wybranego przez siebie napoju. Jedna z nas poprosiła o: "Afrogato", po czym kelner grzecznie poprawił, że powinno się mówić: "Afogato". Przyjęłyśmy to do wiadomości, zgadując, że to pewnie zagraniczna nazwa i wymawia się inaczej niż pisze. Nie omieszkałyśmy później sprawdzić za pomocą zdobyczy technologicznych, czy aby przypadkiem nie ma błędu ortograficznego w menu.

Po tym jak kelner przyniósł nasze zamówienia, dołączyła do nas przyjaciółka. Spodobała jej się kawa, o której wcześniej czytałyśmy, więc uprzedziłam ją, jak powinna to przeczytać. Niestety, nie dosłyszała. Po tym jak kelner był zmuszony ponownie poprawić wymowę, odszedł lekko poirytowany. No nic, pomyłki się zdarzają. W końcu jednak byłyśmy w komplecie, więc zamówiłyśmy mule. Kelner podniósł ze zdziwieniem brew. "Jedną porcję?" - zapytał – "Proszę wziąć chociaż dwie". Warto zaznaczyć, że dla większości osób zbliżała się pora obiadu, a nas przy stoliku siedziało pięć. Przez chwilę zastanawiałam się czy w tej jednej porcji będzie wystarczająco muli, żeby każda z nas mogła spróbować. Postanowiłam się zatem upewnić: "A ile jest muli w jednej porcji?". Kelner odparł, że od dziewięciu do jedenastu. "W takim razie jedna porcja wystarczy" – powiedziałam, wytłumaczyłam mu również, że nie miałyśmy nigdy wcześniej okazji spróbować owoców morza, więc nie mamy pewności, że będą nam smakowały. "Czyli jeśli zasmakują, każda z pań zamówi jeszcze jedną porcję?" - zapytał już z uśmiechem. "Kto wie?" - powiedziałam tylko, wiedząc, że każda z nas jest już po obiedzie.

Wreszcie nadszedł wyczekiwany przez nas moment. Kelner postawił talerz z mulami na stole. Oprócz tego przyniósł jeszcze dwie inne miski – jedną z wodą i drugą pustą. W myślach dziękowałam mu za to, że mówi nam, do czego służą, bo głupio byłoby mi zawracać mu o to głowę. Następnie zapytał się mnie, czy rozdać każdej z nas po talerzu. Szybko przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że to najlepsze wyjście w przypadku, jeśli okażą się paskudne... Po powrocie do domu cieszyłam się, że poszerzyłam swoje doświadczenia. Chociaż muszę przyznać, że owoce morza to chyba nie do końca moja bajka. Z drugiej strony możliwe, że to jeden z tych smaków, do których trzeba dojrzeć. "Warto próbować nowych rzeczy" – pomyślałam, jedząc tego samego dnia... zupkę chińską na kolację.

Zapętlona

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

Z krainy dowcipu

terkamichal24
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u