Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Stare Dobre Małżeństwo (po rozwodzie) i Myszkowski w Łasku

Stare Dobre Małżeństwo (po rozwodzie) i Myszkowski w Łasku

staremalzenstwo- Miło nam tu z wami być w tej ogrzewanej sali - powiedział Krzysztof Myszkowski po pierwszym wyjściu na bis na koncercie w Klubie Garnizonowym w Łasku, czym wywołał salwy śmiechu. Zwłaszcza u tej części widowni, która nie zdjęła kurtek, nie rozgrzewała się alkoholem i nie miała się do kogo przytulić. - Ale czasem warto się zahibernować - dodał Myszkowski, po czym wspólnie z resztą zespołu bisował ponad pół godziny. A było naprawdę zimno!

 

W sobotę, 26 stycznia, sala Klubu Garnizonowego wypełniona była do ostatniego miejsca. Na koncert Starego Dobrego Małżeństwa przyjechali fani grupy nie tylko z Łasku, ale i Łodzi, Pabianic, Zduńskiej Woli, Sieradza, Wielunia, Częstochowy... Było warto, bo Krzysztof Myszkowski znów udowodnił, że ma klasę. Choć po koncercie miałem lekki niedosyt. Zabrakło kilku piosenek, na które czekałem, zwłaszcza: ''Majki'', ''Erotyku'' czy ''Wrzosowiska''. Z drugiej strony wykonane po mistrzowsku: ''Czarny blues o czwartej nad ranem'', czy ''Jak'' zrekompensowały mi brak tych kilku utworów. Głos i gitara Myszkowskiego plus fakt, że pewna osoba ''była na odległość ręki'' przeniósł mnie na dwie godziny na ''cudne manowce''. Nie wiem jak Krzysztof to robi, ale fanom poezji śpiewanej i Bieszczad znów pozamieniał twarde krzesełka na połonińskie trawy i w jakiś magiczny sposób przeniósł nas w miejsce, gdzie ''anioły są takie ciche''.
W sobotę pierwszy raz słyszałem Krzysztofa Myszkowskiego od czasu rozwodu Starego Dobrego Małżeństwa. Niestety, w życiu czasem tak bywa, że nawet z pozoru idealne związki nie trwają wiecznie. Dawny SDM to teraz tak naprawdę dwa zespoły. Nie będę się tutaj rozpisywał o rozwodzie, bo po pierwsze napisano o tym już dość dużo, a poza tym sam znam tę historię tylko z medialnych doniesień. W każdym razie brakowało mi pozostałych członków grupy, zwłaszcza dźwięku starych skrzypiec Wojtka Czemplika i ''wrzutek'' Ryśka Żarowskiego, które rozśmieszały do łez. Kto bywał, ten wie. Dlatego z całą pewnością w najbliższym czasie wybiorę się na koncert ''U studni'' zespołu, który powstał po rozwodzie SDM-u. Krzysztof Myszkowski zdaje się być teraz jeszcze bardziej sentymentalny. Zwalnia tempo w niektórych utworach, unika grania największych hitów. Ale ''Majka'' bez Żarowskiego, to też już pewnie nie to samo. Szkoda, że do rozwodu doszło, bo już rezygnacja z organizacji Bieszczadzkich Aniołów była bolesnym strzałem dla fanów grupy. Teraz strzał jest niemal śmiertelny. Ale skoro Queen dalej gra bez Frieddiego, to i SDM przetrwa. Jestem tego pewien!
Na szczęście nie zmienili się bywalcy koncertów. Odbiorcy poezji śpiewanej to ludzie wyjątkowi, dlatego na koncertach czujesz się świetnie nawet cisnąć się blisko zupełnie obcych osób, z którymi jednak szybko łapiesz wspólny kontakt. Przekrój wiekowy też bardzo różny. Najmłodszy uczestnik koncertu jeszcze nie skończył roczku, ale miłość do takich dźwięków chyba dziedziczy się w genach, bo zdawał się bawić przednio. Rozbawił też część publiki, bo jego słodkie miny i radosne podrygi przykuwały uwagę kilkunastu osób siedzących najbliżej.
Czy warto iść na nowy - stary, okrojony SDM? Jak najbardziej tak. Ale jeśli zabieracie ze sobą kobietę, to pamiętajcie, by nie siadać w pobliżu dzieci poniżej dwóch lat. Może nie ma kasy, nie ma zębów i jest łysy, ale co byś nie zrobił i tak będzie słodszy od ciebie, a twoja partnerka zamiast wtulać ci się w ramiona, będzie ukradkiem spoglądać na ''faceta'', z którym nie masz najmniejszych szans.

Jerzy Świeży

CLOAKING

foto: Magdalena Kopańska

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u