Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Kto zawinił? Dlaczego ,,polskie trio z Dortmundu’’ kwitnie w klubie, więdnie w reprezentacji?

Kto zawinił? Dlaczego ,,polskie trio z Dortmundu’’ kwitnie w klubie, więdnie w reprezentacji?

pilkanozna_lewyGra reprezentacji Polski w piłce nożnej to niemal sprawa wagi państwowej! Dlatego, gdy oglądałem mecz naszej jedenastki z Ukrainą, czułem jak moje serce zostaje na wskroś przebite... Zapewne większość kibiców biało-czerwonych czuła dokładnie to samo. I pewnie prawie wszyscy zadawali sobie to samo pytanie. Dlaczego, mimo, że mamy wielu piłkarzy, którzy osiągają sukcesy klubowe za granicą, gra Polaków wygląda tak marnie i wywołuje u rodaków zawrót głowy, gorączkę, a nawet śmiech politowania?

 

Mówiąc o naszych kopaczach - karierowiczach szczególną uwagę zwraca się na, tzw. ,,Trio z Borussi Dortmund’’, które tworzą: Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski. To na nich spoczywa największa odpowiedzialność za wyniki meczów, a więc oczywiste jest, że gdy gramy słabo rozpoczyna się dyskusja na temat zaangażowania tej trójki w spotkaniach z orzełkiem na piersi. Polscy kibice są podzieleni na tych, którzy bronią piłkarzy mistrza Niemiec i na tych, którzy atakują tych zawodników. Jedna strona mówi, że Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski nie mają specjalnie z kim grać w kadrze (nie mają tzw. wsparcia), druga zarzuca im wręcz brak patriotyzmu, pazerność i lenistwo. Może między nimi samymi jest konflikt, spowodowany tym, że Błaszczykowski kręci kółkiem nowego Opla, a ,,Lewy’’ musi siedzieć z tyłu i zaciskać wargi z zazdrości? Ale jak jest naprawdę?

Wiele dni poszukiwałem odpowiedzi na to pytanie i zrozumiałem, że nie wiem. Przecież nie znam ich osobiście, skąd mogę wiedzieć, czy grają dla pieniędzy, czy może dla dobra kraju. Oczywiście, piłkarze w wywiadach powiedzą, że o to drugie, ale kto rozsądny powiedziałby inaczej? Mało jest ludzi, którzy potrzebują by ktoś ich nienawidził, aczkolwiek są wyjątki. Wracając do tematu pozwolę sobie teraz na subiektywną ocenę każdego z trójki graczy. Zacznę od Łukasza Piszczka. W klubie gra naprawdę dobrze, często włącza się w akcje ofensywne, znalazł się nawet w najlepszej jedenastce poprzedniego sezonu ligi niemieckiej. Wydawałoby się, że powinien być ostoją reprezentacji. Jest jednak inaczej. ,,Piszczu’’ najczęściej gra tak samo, jak inni polscy obrońcy, czyli beznadziejnie i chaotycznie. Kiedy graliśmy towarzysko z Irlandią, Łukasz nie pojawił się na boisku, ponoć przez kontuzję, choć w poprzednim meczu ligowym nie wyglądał tak, jak by coś mu dolegało. Kilka dni później zagrał przeciwko HSV. Czyżby cudowne uleczenie? A może w Niemczech mają lepszych lekarzy, którzy postawili Piszczka na nogi. W każdym razie odniosłem wrażenie, że nie jest to typ zawodnika, który dla biało-czerwonych grałby do ostatniej kropli krwi.

Teraz czas na naszego kapitana Jakuba Błaszczykowskiego. Jeśli chodzi o jego grę, to mam najmniej zastrzeżeń. Wśród naszych ,,błaznów’’ jest zwykle najbardziej obecny na boisku, nie boi się dryblingu, jako jeden z nielicznych Polaków opanował sztukę poprawnego podawania. Szczególnie zaimponował mi podczas... reklamy ,,Biedronki'', to co wyprawiał z ,,Adamiakami’’ to po prostu poezja. Ale, jak wiemy, Błaszczykowski sam meczu nie wygra. Co potwierdziło się zresztą podczas Euro 2012 w meczu z Rosją. Ładny gol Kuby wystarczył tylko na ,,zwycięski remis’’. Jak już jestem przy mistrzostwach Europy muszę zaznaczyć, że porażka polskich piłkarzy nie była spowodowana brakiem zgrania, czy wytrenowania. Tym, co zaważyło na naszej niemocy była mała liczba biletów. Według Jakuba Błaszczykowskiego Polscy piłkarze mieli problemy z koncentracją, gdyż ich rodziny nie miały ,,wejściówek’’ na mecze. Oczywiste jest przecież, że gdyby najbliżsi naszym zawodnikom ludzie znajdowali się na trybunach, to awans z grupy byłby pewny i może na końcu to my byśmy wznosili w górę puchar a nie Hiszpanie. Żale naszego kapitana nie zostały odebrane obojętnie przez kibiców, znalazły się nawet osoby o wielkim sercu, które nawoływały do tego, by zorganizować zbiórkę pieniędzy na bilety dla Błaszczykowskiego.

Na sam deser zostawiłem sobie Roberta Lewandowskiego. Kiedy spytałem moich kolegów - Tomka i Marcina - co myślą o grze ,,Lewego’’, doszło do kłótni. Obaj mieli zupełnie inne zdanie na ten temat. Zrozumiałem wtedy, jak wielkie emocje wzbudza osoba napastnika. Około dwóch miesięcy temu znalazłem informację, że Robert nie strzelił gola w reprezentacji od 792 minut, co było najgorszym wynikiem wśród czołowych snajperów lig europejskich. Drugi na tej liście nie trafił do bramki przeciwnika od 242 minut. Co ciekawe, był to... Lionel Messi. Jednak różnica polega na tym, że Leo w Argentynie nie jest od wykańczania akcji, ale od konstruowania ich, a Lewandowski nie tylko nie strzela, ale nie widzę również, by jakoś specjalnie wyróżniał się w innych aspektach gry. Mimo to prawie zawsze niedzielni kibice wybierają go na najlepszego gracza spotkania, ponieważ większość z nich zna tylko gwiazdy z Dortmundu. Smutne jest też to, że w wywiadach nasz napastnik nigdy nie widzi swojej winy, tylko zawsze czyjąś. Narzeka, że nie ma w zespole klasycznej ,,10’’, która by mu pomogła otworzyć drogę do bramki. Zapewne ma racje, ale mistrzów sportu cechuje to, że wymagają od siebie więcej niż od innych. Media tak często informują nas o Lewandowskim i jego wyimaginowanych transferach, że może się wydawać, że nigdy nie było tak wspaniałego zawodnika w historii naszego futbolu. Co oczywiście jest bzdurą. Jeszcze bardzo dużo mu brakuje, by być porównywanym do Bońka, Deyny, Laty, Lubańskiego, czy choćby do Euzebiusza Smolarka, którego kariera klubowa była uboga, ale zawsze zostawiał serce na boisku broniąc barw narodowych, czego nie widzę u Roberta.

Bardzo dużo oczekujemy od naszego ,,trio’’, może nawet za dużo. Nie zapominajmy, że w kadrze grają też inni piłkarze i od nich trzeba wymagać tyle samo. Czym innym jest gra w klubie, a czym innym w koszulce swojego kraju. Wiemy to z historii. Legenda Manchesteru United, Eric Cantona nie osiągnął właściwie nic w reprezentacji Francji. A dla kontrastu; mało kto się spodziewał, że największą gwiazdą poprzednich mistrzostw świata będzie Diego Forlan, a nie Messi, czy Ronaldo. Taki jest futbol, zawodnik teoretycznie słabszy może stać się bohaterem. Nasi kadrowicze muszą zdawać sobie z tego sprawę, że dla kibiców ich sukcesy klubowe są nieważne, jeśli słabo grają dla Polski.

Janusz Romanowicz
II LO w Zduńskiej Woli

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

Z krainy dowcipu

terkamichal24
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u