Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony Sieradzanie rażeni piorunem i ludzka skłonność do ryzyka

Sieradzanie rażeni piorunem i ludzka skłonność do ryzyka

LEKKOSCBYTUKiedy usłyszałem w radiu o tym, że w okolicach Giewontu w Tatrach zginęło od porażenia piorunem pięć osób, a około stu pięćdziesięciu zostało rannych, natychmiast przypomnieli mi się moi serdeczni sieradzcy znajomi, którzy w lipcu 2004 roku doświadczyli czegoś takiego. Przeżyli, bo mieli niesamowite szczęście. Wtedy zacząłem myśleć, skąd też bierze się świadoma lub nieświadoma ludzka skłonność do podejmowania ryzyka w takich kontaktach z naturą, w których człowiek nie ma żadnych szans?

 

Był lipiec 2004 roku, mieliśmy ze znajomymi B. jechać, jak zwykle, do Pobierowa. Niestety, kolega B. postanowił inaczej. Pojechali do Zakopanego. Bez nas, bo ja, wiadomo, gór nie lubię góralami... Po kilku dniach dowiedzieliśmy się, że rodzina B. tylko cudem uniknęła śmierci. Wybrali się na wycieczkę po górach. Przed wyjściem sprawdzili pogodę. Miała być bardzo dobra... I było słoneczne przedpołudnie. Szli Wierchami na Giewont podziwiając urodę Tatr. Sielanka! Ale – jak mawiał Zbyszek Misiak, mój serdeczny kolega, który zginął w wypadku samochodowym; jak jest bardzo dobrze, to już zaczyna być źle... Około trzynastej burza rozpętała się z minuty na minutę. Najpierw mocno zawiało, potem z nieba lunęło. Inni turyści kryli się, a oni we troje (byli na wczasach z 12-letnim wówczas synem) postanowili jak najszybciej zajść na dół. Szybko przekonali się jednak, że dalej iść się nie da. Wtedy uderzył piorun! Koleżanka to teraz określa żartobliwie; jakieś dwadzieścia centymetrów od mojego tyłka... Widziała wtedy niebieską jasność, poczuła swąd spalonej odzieży i własnego ciała! Przez ułamek sekundy pomyślała o mężu i synu. Po chwili zobaczyła ich obok; syn leżał jakieś dwa metry obok niej, mąż z pięć metrów. Obaj byli nieprzytomni. Spalone mieli nawet buty. Nie pamięta, w jaki sposób doczołgała się do nich, bo przecież nie miała czucia ani w rekach, ani w nogach. Nie pamięta kto wezwał służby ratownicze. Wraz z czworgiem innych rannych trafili do zakopiańskiego szpitala, gdzie przebywali prawie dobę. Pamiętam, że o tym, iż nie jest to koszmarny żart – wakacyjna ciekawostka przekazana przez kogoś przez telefon - przekonałem się wtedy, kiedy zobaczyłem kolegę w ,,Faktach'' TVN. Blady, ale dziarski opowiadał o tym, że cudem przeżył...
Znajomi mieli wtedy po 38 lat. Do tej pory wspominają to wydarzenie jako najtragiczniejsze a jednocześnie najbardziej szczęśliwe w swoim życiu. Jak dowiedziałem się z radia, corocznie na świecie dochodzi do około tysiąca porażeń piorunem, w Polsce do około dwustu. W większości przypadków ludzie stają się ofiarami dlatego, że lekceważą komunikaty o pogodzie i samo zjawisko burzy. Bywa, że stoją pod drzewem na wzniesieniu i czekają... na śmierć.
I to jestem w stanie zrozumieć. Ale trudno mi pojąć dlaczego dorośli faceci wchodzą do jaskini, gdzie wionie śmiercią. Próbowałem kiedyś wejść do jednej z jaskiń w Załęczańskim Parku Krajobrazowy. Spuszczaliśmy się po linie, miejscami trudno było się przecisnąć. Po kilku minutach zrezygnowałem. Nie widzę przecież błękitnego nieba, zielonej trawy, nie czuję zapachu łąki. Pomyślałem; wracam, bo to nie dla mnie. Jestem człowiekiem, który najlepiej czuje się w dolinie rzeki Warty latem. Chociaż? Chociaż czasem po dłuższy zastanowieniu rozumiem Ikara, który – jak pisze poeta – że jak trzeba, to jeszcze raz by pofrunął...

Połajania i uwagi przyjmuję: CLOAKING

LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u