Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony Lekkość bytu? - Dla Pani Basi z internetu

Lekkość bytu? - Dla Pani Basi z internetu

LEKKOSCBYTUCzytelnicy rzadko przekazują mi wyrazy sympatii. A jeśli już, to bywa, że taki wyraz na milę trąci wazeliną. Tym razem jednak zdarzył się przypadek tak szczególny, że autentyczność i intencja komentarza nie wzbudziły moich podejrzeń. Basia (tak się ta osoba podpisała, a ja nazwałem ją Panią Basią z internetu) napisała ciepło i cudownie o moim poprzednim felietonie ,,Łyk świątecznego kordiału''!

Napisała, że historia suczki przeznaczonej do uśpienia tak ją wzruszyła, że postanowiła dać wyraz swoim uczuciom. I dała, pisząc dalej, że bardzo ją martwi inwazja zła, agresji, o czym najczęściej piszą dziennikarze. A mój felieton jest na tym wysypisku promyczkiem nadziei. Odpisałem Pani Basi, że postaram się napisać w najbliższej przyszłości coś równie optymistycznego, aby właśnie z nadzieją wejść w rok 2013, który raczej nie zapowiada się jako czas obfitości i szczęścia. Zacząłem myśleć o tym, jakie to pozytywne treści, historie, facecje, przykłady serdeczności opisać dla Pani Basi. Myślałem długo i...
Nie da się tak na zawołanie ,,być ponad tęczą...''. Zwłaszcza, że tak zwane perspektywy są dla mnie ciemne w sporej swej części. Analizowałem, przypominałem sobie i jakoś same smutki obrzydliwe i niedobre przychodziły mi na myśl. Zasmuciła mnie śmierć księdza Józefa Frątczaka, który był zacnym człowiekiem i kapłanem. Znałem Go od prawie 25 lat, ceniłem i szanowałem, więc z tym większym przerażeniem czytałem, co też Jego byli parafianie dopisywali na klepsydrach zawiadamiających o jego śmierci. Myślałem o miłosierdziu chrześcijańskim i temu podobnych zachowaniach. Nie były to budujące myśli...
Jak na złość, nawet aura nas nie rozpieszcza. Zima jest wyjątkowo dokuczliwa, nieprzyjemna. Właśnie teraz, czyli w lutym i w marcu najczęściej dopada mnie chandra. Taka, że chciałoby się szeptem recytować poemat sentymentalny: ,,Na stacji Chandra Unyńska, gdzieś w mordobijskim powiecie, telegrafista Piotr Płaksin nie umiał grać na klarnecie.'' I już popadałem w melancholię, w zwątpienie, że nie uda mi się tej zimy napisać czegoś budującego dla Pani Basi z internetu. Tak było do dzisiejszego, niedzielnego południa, kiedy to udałem się do pobliskiego sklepu po mleko i pomarańcze.
Pobliski sklep, jak mawia się w naszej rodzinie, ,,zamordował'' inny sklep, a właściwie sklepik na kołach zwany ,,Żukiem'' od marki ,,bolidu'' na którym, a właściwie w którym się mieścił. Ten sklepik na kołach funkcjonował obok mojego bloku przez kilkanaście lat. Zmieniały się samochody, które były jego siedzibą, ostatnio była to nawet furgonetka ,,Mercedes'', ale my dalej mówiliśmy, że idziemy kupować do ,,Żuka''. Kiedy tuż obok umieścił się inny ,,sklepowy chrząszcz'', czyli wielka portugalska ,,Biedronka'', wiedzieliśmy, że dni ,,Żuka'' są policzone. Ale ten trwał dzielnie, aby ostatecznie polec jakiś czas temu.
Chodzę więc czasem na zakupy do ,,Biedronki'', choć nie mam do tego sklepu specjalnego sentymentu. A powinienem mieć choćby niewielki. Dlaczego? Jako dziecię kilkuletnie, a potem nastoletnie przezywany byłem ,,Biedronką''. Zaczęło się to od tego, że w wakacje bodaj roku 1965 nieustannie podśpiewywałem sobie piosenkę ś.p. Kasi Sobczyk ,,Biedroneczki są w kropeczki'', która zrobiła tym przebojem furorę na festiwalu w Opolu i w Sopocie w roku 1964. Inne dzieci, jak to dzieci, przezwały mnie szybko ,,Biedronką''. Na dodatek jedną z moich najulubieńszch książek z dzieciństwa była powieść przyrodnicza ,,Wiatrak profesora Biedronki'' pani Marii Kownackiej i pana Edwarda Jana Kucharskiego. Cudna książka, którą zresztą dostałem w nagrodę za wygranie konkursu historycznego o 1000-leciu państwa polskiego. Dal mnie ważna, ponieważ pierwowzorem głównego bohatera był słynny fotografik przyrody i autor znakomitych filmów przyrodniczych, Włodzimierz Puchalski. No i stąd już blisko, do tego co robię teraz..., przynajmniej od czasu do czasu z Krzysztofem Garą, który jest dla mnie trochę takim profesorem Biedronką, chociaż czasem nazywam go bardziej pompatycznie – jest dla mnie sieradzkim Indiana Jonesem!
Myślę o tym czasem odwiedzając sklep ,,Biedronka'' pod moim blokiem. Zwłaszcza, że jest on dla mnie także miejscem istotnych obserwacji przeróżnych Homo Sapiens. Dziś w południe widziałem tam trzech szczęśliwych i nader podnieconych starszych panów. Bynajmniej nie jedną z kasjerek. O nie, po prostu panowie kupowali dwadzieścia butelek wódki. Na trzech!? Pewnie na więcej osób, ale już samo kupowanie takiej ilości ulubionego trunku może być przyjemnością. Doświadczyłem tego w grudniu 1978 roku w Bełchatowie, kiedy to kupowałem trzysta butelek wódki na bal sylwestrowy, organizowany przez Przedsiębiorstwo Usług Socjalnych ,,Energoserwis'', w którym jakiś czas pracowałem. Panowie cmokali, przechadzali się wte i wewte obok półek z wódeczką. Wybierali i gadali, że ta dobra, a ta jeszcze lepsze, że już miałem powiedzieć tekstem z dowcipu o babci, która przyszła do sklepu monopolowego i nie mogła się na nic zdecydować: Panowie, na tej półce są tylko same dobre i bardzo dobre produkty! Ale nie powiedziałem, bo wreszcie się zdecydowali. Nie napiszę na co, gdyż byłaby to kryptoreklama, a przecież za takową nikt mi nie płaci. Najważniejsze, że panowie wyszli szczęśliwi ze sklepu. Tu paskudna zima, kryzys trwa, ludzie jacyś wkur....., a ja spotkałem trzech szczęśliwych (chociaż przez chwilę) starszych panów, którzy pewnie zapomnieli o maleńkich emeryturach, kolejkach do lekarzy specjalistów i innych pierdołach. Znaczy to, że powiedzenie, iż alkohol w rozsądnych ilościach może być lekarstwem, jest prawdziwe. Okazuje się, że czasem nawet niepity alkohol potrafi cudownie poprawić humor, bo przecież tak naprawdę najbardziej kręci czekanie na przyjemność...
Dlatego teraz czekam na następny komentarz Pani Basi z internetu, bo wiem, że powinna przeczytać ten tekst z przyjemnością. Zwłaszcza, że zgodnie z prawdą wyznam jej na koniec, że pierwszą moją miłością, latem 1967 roku była o rok ode mnie młodsza łodzianka o cudownym imieniu Basia. Uczucie to nie zostało nigdy skonsumowane i może właśnie dlatego Basia Sz. jest dla mnie nadal jak te dwadzieścia butelek wódki dla starszych panów z ,,Biedronki''. Tylko, że ta moja ,,chwila'' trwa już czterdzieści sześć lat!

 

Połajania i uwagi przyjmuję: CLOAKING

LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u