Alert drogowy, czyli orkan Ksawery odbiera rozum
Nam nie trzeba Bundeswehry, nam wystarczy minus cztery! Tak to pod koniec epoki Gierka, czyli w schyłku lat 70. ubiegłego wieku, nie tylko przciwnicy systemu określali stan państwa, minionego słusznie PRL-u. Rzeczywiście tak było: kilkanaście stopni mrozu, większe opady śniegu i już wiedziałem, że nie pójdę do szkoły, nie dojadę do pracy, że lepiej siedzieć w domu i dalej kombinować, jakby tu tak zrobić, ,,żeby się nie narobić, a zarobić'' i jeszcze coś za to kupić.
Minęły lata i tylko jedno się w tej kwestii zmieniło – dziennikarze. Ci biedni ludzie wystawiani są teraz na wiatr i mróz nawet bez czapek, szalików i rękawiczek. Do historii polskich mediów wejdzie pewnie reporter TVN24, relacjonujący szaleństwa orkanu Ksawery nad Bałtykiem. Ten młody mężczyzna, uzbrojony w wiatromierz, był tak miotany przez wiatr, że z trudem utrzymywano go w kadrze. Ale wytrzymał, choć żona moja twierdzi, że wywiało go na Ukrainę. Stoi gdzieś w Kijowie na Majdanie, z płytą chodnikową w dłoniach i czeka na łączenie.
Ale, co tam współcześni wyrobnicy pióra i mikrofonu... Przecież i mnie zdarzył się w przeszłości podobny epizod. Kiedy byłem młodym reporterem stażystą w tygodniku ,,Nad Wartą'' (jak mi niektórzy wypominają, w tygodniku KW PZPR w Sieradzu), pani redaktor Barbara Wrzesińska, wówczas sekretarz redakcji, zadała mi temat: - Synku, zrób relację z nocnego odśnieżania dróg. No i zrobiłem. Umówiłem się z ekipą dwuosobową, obsługującą ciężarówkę-pług odśnieżający drogi w okolicach Sieradza. Kierowca i pomocnik mocno zboczyli z ustalonej im trasy, bo w nocy, a w zasadzie nad ranem przyjechali po mnie do Włynia. I tak żeśmy sobie odśnieżali do rana, a ja miałem podwózkę do pracy w redakcji, która wówczas mieściła się w M-5, w ,,wieżowcu'' przy ul. Jagiellońskiej. Nic nie pamiętam z tego, co wówczas napisałem, ale pewnie było o poświęceniu, trudzie, wielkim wysiłku ludzi pracy i braku części zamiennych.
Po Ksawerym z niepokojem ogladam prognozy pogody. Boję się, że znowu będę skazany na trwający kilka dni ,,alert drogowy''. Madia bedą szaleć! I oglądaj człowieku przez kilka dni, jak jeżdżą pługi, pługopiskarki i inne takie. Czytaj:,,Paraliż na północy kraju”, ,,Znowu atak zimy nieodparty'', ,,Drogowcy pewnie wypoczywają na Madakaskarze'', ,,Wiceprezydent Łodzi z łopatą na ulicach'', ,,Zamiast odśnieżać, w Sieradzu prezydent zapalił kolejną choinkę''. I tak bez końca, bo pogoda to taki bezpieczny temat, każdemu można dołożyć, a już samorządowcom w pierwszej kolejności. Chociaż stwierdzę refleksyjnie, że to im to raczej nie szkodzi. Dzielny prezydent Sieradza (nazwisko Walczak zobowiązuje) ze dwie zimy nie radził sobie ze śniegiem na ulicach i ludzie i tak wybrali go na drugą kadencję. Znjomy mówi, że to dlatego, że ma ładną żonę, ale przecież nie tylko mężczyźni głosują w wyborach.
Wiem, że nic na to nie poradzę i po kolejnym ,,ataku zimy'' będziemy skazani na dziennikarską sieczkę intesywną niczym gwałtowne opady śniegu. Mogę tylko prosić koleżanki i kolegów: Czasem w przeszłości dobrze poszukać wzorca, no a potem to już tylko rzecz w proporcjach...
Połajania i uwagi przyjmuję: CLOAKING
LEK.