Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony Opowiastka Blondynki o równouprawnieniu

Opowiastka Blondynki o równouprawnieniu

OCZAMI_BLONDYNKIDawno, dawno temu do odległej krainy zwanej Brukselą przybyła ciemnowłosa jeszcze Blondynka. Postanowiła spędzić tam kilka miesięcy przyglądając się pracom Parlamentu Europejskiego – kolorowemu królestwu różnorodności. Cóż to za przedziwne miejsce? – zapytała wewnętrznym głosem. Nie ma księcia, szlachty, ani żadnego sługi – myślała, spoglądając z podziwem na szklaną twierdzę. Nikt nikomu nie przerywa, nie szturmuje: „hejże na Soplicę!”, nie krzyczy: „skandal, Mości Panowie!”. Czuła się silnie przytłoczona tym politycznym spokojem… .

 

Było to w czasach, gdy zainteresowania Blondynki nie wykraczały jeszcze poza uczelniane sprawy. Ograniczały się bowiem do znajomości kilku książek z filozofii prawa, jak się okazało, zupełnie nieprzydatnych w europejskim labiryncie. Każdy pracownik musiał wówczas chodzić na spotkania przynajmniej jednej, dowolnie wybranej komisji parlamentarnej. Blondynka czując, że dokonuje najlepszego w życiu wyboru, bez większego namysłu poszła więc na posiedzenie… Komisji ds. Praw Kobiet i Równouprawnienia. Dlaczego właśnie tam? Bo co innego mogło zainteresować Blondynkę? Ochrona środowiska, transport, gospodarka - to przecież „męskie” dziedziny, którymi szanująca się obywatelka Unii Europejskiej nie zaprząta sobie głowy.

Europejska polityka charakteryzuje się ogromną liczbą dyskusji zarówno przed, w trakcie, jak i po podjęciu prac nad przepisami prawa. Tryb legislacyjny, bardzo zresztą rozbudowany, opiera się w dużej mierze na konsultacjach. Oznacza to między innymi, że w Parlamencie Europejskim każdego dnia organizuje się niezliczoną ilość eventów, spotkań, debat i konferencji do znudzenia powtarzających tematy z pierwszych stron gazet. Po morderstwie 16-letniej Malali Yousafazai, pakistańskiej aktywistki walczącej o równy dostęp do edukacji dla dziewcząt, w Parlamencie Europejskim aż zawrzało. Dwa dni po zamachu na jej krótkie życie (została bowiem postrzelona w głowę, jadąc szkolnym autobusem) rozgorzała dyskusja na temat praw kobiet w krajach muzułmańskich. Posłanki prześcigały się w podawaniu argumentów, dlaczego to wykształcone kobiety są więcej warte na rynku pracy od podobno mniej wykształconych mężczyzn. Nareszcie coś dla mnie! – pomyślała uradowana Blondynka i nie przeczuwając najgorszego, z zapałem zabrała się za sporządzanie kolejnego sprawozdania.

Przecież kobiety od zawsze walczyły o równe prawa. To niesprawiedliwe, że w zarządach spółek zasiada więcej mężczyzn niż kobiet! – myślała Blondynka w drodze na kolejne zebranie. Atmosfera tolerancji wypełniała po brzegi szklany budynek. Blondynka oddychała swobodnie, była odurzona powietrzem tej ogromnej, jak się później okazało, europejskiej bańki mydlanej. Pewnego razu, nie wiadomo dlaczego, wybrano właśnie ją do sporządzenia sprawozdania z konferencji dotyczącej hermafrodytów (ang. intersexual people), którzy na forum publicznym postanowili wyrazić swoje głębokie niezadowolenie z ich zdaniem: jawnej dyskryminacji. Z naturalistyczną dokładnością opowiadali o niesprawiedliwościach rynku pracy oraz swoich ekstremalnych pomysłach na tolerancyjne społeczeństwo akceptujące… dwupłciowość (!). Jednym z postulatów było wprowadzenie obowiązkowych formularzy, w których to obywatel, na przykład przy ubieganiu się o dowód osobisty, powinien mieć do wyboru kategorię: „kobieta” lub „mężczyzna”, ale także trzeci wariant: „inne” jako ten nadrzędny, bo dwupłciowy. Co więcej, osoby z powyższą kategorią, nie mogłyby być dyskryminowane przez pracodawców, dążących wręcz do zatrudniania właśnie obupłciowych ludzi. Ciekawe dlaczego? – bo w Parlamencie Europejskim wszyscy czują się dyskryminowani. A to katolicy, przez ateistów, a to kobiety przez mężczyzn, a to kraje rozwijające się przez kraje rozwinięte… .

Obrady trwały w najlepsze. Pomimo napiętej atmosfery panującej na sali, dwudziestu siedmiu języków tłumaczonych symultanicznie, konferencji nie przerywano, nawet wtedy, gdy jedna z francuskich posłanek po raz pierwszy publicznie przyznała się do swoich lesbijskich skłonności. Nie wiadomo dlaczego, Blondynka siedziała wtedy tuż obok niej… . Wszystko zaczynało nabierać zupełnie innych kształtów. Dopiero jednak, gdy skandynawscy parlamentarzyści, próbowali przekonać zebranych do istnienia więcej niż dwóch płci, Blondynka miała ochotę wyjść i z impetem trzasnąć drzwiami! Hej, jak można w tak poważnej instytucji publicznej rozmawiać o takich sprawach! – krzyczała w myślach. Kto powiedział, że gdyby rodzice ubierali mnie w dzieciństwie na niebiesko, byłabym społecznie bardziej chłopcem niż dziewczynką i dzięki czemu na pewno poszłabym na studia techniczne, albo w najgorszym wypadku kopałabym rowy? Przecież przed pierwszą wojną światową w Stanach Zjednoczonych wszystkie dzieci bez względu na płeć, ubierano w sukienki i jakimś cudem to właśnie mężczyźni bezbłędnie wiedzieli, że mają wstępować do wojska. Kobiety robiły to tylko wtedy, gdy miały na to ochotę.

Blondynka była niezmiernie zmęczona tymi „równouprawnieniowymi” dyskusjami. Wcale nie przeszkadzało jej, że mężczyźni w Polsce przepuszczają ją w drzwiach, albo ustępują miejsca w pociągu. Fakt, że nigdy nie lubiła matematyki w szkole, nie przeszkodził jej przecież w skutecznym rozkręceniu własnego biznesu. Większość europejskich kobiet nie chce jednak wykonywać zawodów przeznaczonych dla mężczyzn. Dlaczego na posiedzeniach Komisji ds. Kontrolu Budżetowej siedemdziesiąt procent jej składu stanowią mężczyźni? Nie ma czegoś takiego jak „szklany sufit”, każdy ma takie samo prawo i takie same możliwości, a jedynie co nas ogranicza to wyobrażenie o nas samych. Jeżeli kobieta chce zajmować się domem i wychowywaniem dzieci – kto jej broni? To samo przecież może robić mężczyzna. Poza tym, w Norwegii zaobserwowano koncentrację udziałów największych spółek w rękach kilkunastu zaledwie kobiet. Jaki z tego morał? Większość kobiet nie ma po prostu aspiracji do zajmowania tak wysokich stanowisk. Możliwości oczywiście powinny być, ale bez zmuszania każdej kury domowej do przeistoczenia się w rekina biznesu. W każdym razie, nie na siłę… .

Blondynka bogatsza o nowe doświadczenia myślała nad tym wszystkim lecąc samolotem. Jak dobrze, że wracam do „normalnego” świata. W mojej krainie nikt nie kwestionuje spraw oczywistych: ile i jakie mamy płci – stwierdziła z ulgą. Była szczęśliwa i odprężona, bo miała nadzieję, że będzie żyć długo i szczęśliwie, jako stuprocentowa kobieta odnosząca sukces w biznesie without gender philosophy. Ale czy na pewno?

Ewelina

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

Z krainy dowcipu

terkamichal24
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u