Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Młode Siewie Szkoła = edukacja? To się nie klei!

Szkoła = edukacja? To się nie klei!

100porsiebieOstatni okres w moim życiu mogłabym nazwać lekko burzliwym; sporo się działo! Podczas gdy moje szkolne życie dobiegało końca, musiałam pod presją i ze stresem wyciskać każdą kroplę potu, aby uporać się ze szkolnymi przedmiotami (a może po prostu z nauczycielami?). Przestałam pisać i nie robiłam tego przez dłuższy okres - było to spowodowane głównie brakiem czasu, stresem przedmaturalnym, ale także swego rodzaju „kryzysem twórczym”. Teraz wracam do pisania, ponieważ chciałabym podsumować pewien spory okres mojego życia.

 

Tym okresem są oczywiście lata poświęcone na nauce szkolnej; od podstawówki aż do liceum nazbierało się ich aż 12! I choć nauka w szkole nigdy nie sprawiała mi problemów, to im byłam starsza, tym bardziej coś mi w tym „śmierdziało”. Ale zacznijmy od początku. W podstawówce czułam się jak ryba w wodzie - zawsze miałam dobrą pamięć i wprost uwielbiałam uczyć się na tak zwaną „blaszkę” wierszy, piosenek czy krótkich i prostych regułek. Wprost pękałam z dumy, gdy mogłam się tego wszystkiego szybko nauczyć, a następnie zaprezentować moją wiedzę przed całą klasą. W gimnazjum mimo, iż nauka także nie stanowiła dla mnie trudności, zaczęłam jednak zdawać sobie sprawę, że uczenie się słownikowych definicji (które były przecież wymagane) nie do końca ma dla mnie sens. Bo tak naprawdę, jak się później w wielu przypadkach okazywało, znałam definicję jakiegoś zjawiska, ale nie potrafiłam przetłumaczyć go sobie „na chłopski rozum”, jednym słowem po prostu tego nie rozumiałam. Nabywałam wciąż więcej i więcej (wymaganej przecież) książkowej wiedzy. Gimnazjum minęło dość szybko i z dobrymi wynikami.

Sporo jednak zmieniło się w moim myśleniu, gdy poszłam do liceum. Wówczas zaczęłam czytać dużo książek. I nie były to szkolne lektury, bo z tych przeczytałam jedynie kilka dla mnie wartościowych; „Zbrodnię i karę” Dostojewskiego, a także te z 20-lecia międzywojennego o tematyce obozowej. Resztę uważam za totalnie nudne dla mnie. Wracając jednak do mojej nauki licealnej, to coraz intensywniej buntowałam się wewnętrznie przeciwko systemowi, w którym obowiązkowe było uczenie się na pamięć, wkuwanie na blachę, uczenie się pojęć i definicji, których prawdopodobnie nigdy w swoim życiu nie wykorzystam. Musiałam uczyć się rzeczy kompletnie w dorosłym życiu nieprzydatnych, definicji, które stały się zgodne z regułą ZZZ- zakuć, zaliczyć, zapomnieć. Przeczytałam wiele wartościowych książek napisanych przez ludzi sukcesu i to one uświadomiły mnie w tym, że edukacja jest bardzo, bardzo ważna w naszym życiu. Niestety edukacja nie do końca jest tym, czego przez lata uczą nas w szkołach. Edukacja uczy nas tego, co przełoży się na nasze dorosłe życie, co pomoże nam osiągnąć sukces, stać się wartościowymi, ambitnymi, kompetentnymi i pewnymi siebie ludźmi sukcesu, a nie zwykłymi, szarymi pracownikami, którzy pracują od świtu do nocy nie widząc nawet sensu w tym, co robią. Są to umiejętności praktyczne, nie teoretyczne. A czy to samo może dać nam szkoła? No właśnie. Każdy z nas z pewnością słyszał nie raz „Idź do szkoły, zdobywaj bardzo dobre oceny, wtedy dostaniesz się na dobre studia a później znajdziesz dobrą pracę”. Co za oklepany tekst! A doskonałym tego przykładem są statystyki pokazujące liczbę młodych, wykształconych i BEZROBOTNYCH ludzi w Polsce.

Mam dopiero 19 lat, skończyłam właśnie szkołę średnią a z mojej „edukacji” szkolnej wyniosłam mądre i ponadczasowe „Wiem, że nic nie wiem”. Teraz zamierzam prowadzić swoją edukację bardziej na własną rękę, aniżeli za pośrednictwem szkół publicznych. I wszystkim, którzy na szkołę patrzą podobnie jak ja, radzę tak samo.

A.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u