Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Młode Siewie Walka z gracją

Walka z gracją

PIORNIK1Znacie to uczucie, kiedy wiecie, co nastąpi za chwilę, ale mimo tego nie jesteście w stanie temu zapobiec? Większości z nas zdarza się to czasami, jednak mniejszości przytrafia się często. I coś takiego nazywa się niezdarnością.

Ponoć można z tym walczyć... Wystarczy pozostawać skupionym przez cały czas i być świadomym każdego wykonywanego ruchu.I tak do końca życia, bez przerwy. I wtedy, jak słyszałam, niezdarność zamienia się - jeśli nie w zdarność - to przynajmniej w poradność. Proste, prawda? Cóż, teoria zawsze wygląda pięknie. Jednak w rzeczywistości można zachować szczególną ostrożność przez około trzydzieści minut. Przynajmniej te słowa powtarzał zawsze mój instruktor jazdy, kiedy jeszcze nie byłam pełnoprawnym kierowcą.

Zdarzają się jednak takie momenty, kiedy pragnie się dobrze wypaść, bądź też zwyczajnie nie sprawić komuś niepotrzebnych problemów. Kilka razy zdarzyło mi się niechcący namącić. Jednak po pewnym czasie pojawia się mówienie: "Przepraszam", przestało mi wystarczać. Po jednym z moich zwyczajowych, niestety, "akcydentów" postanowiłam jakoś zadośćuczynić pokrzywdzonym. Zdecydowałam, że ich wyręczę i przygotuję schabowe. Proszę nie zrozumieć mnie źle, nie jestem jedną z osób, które nie są w stanie poradzić sobie w kuchni. W każdym razie, wiedziona doświadczeniem, doszłam do wniosku, że to świetny pomysł. Co może pójść nie tak skoro zabieram się za zrobienie czegoś po raz n-ty? Jak się okazuje butelka od oleju jest w stanie za sprawą magicznej siły podskoczyć na blacie, na którym akurat przygotowuje się mięso i efektownie rozprysnąć się po całym pomieszczeniu. A my możemy jedynie zawiesić wykonywanie czynności i patrzeć w osłupieniu na dokonane dzieło zniszczenia. W tamtej chwili zamurowało mnie, takiego pokazu własnych umiejętności jeszcze wtedy nie widziałam. Rozczarowana zabrałam się po chwili do uprzątania bałaganu. "Trudno, następnym razem będę uważać" – pomyślałam. Od tamtego dnia takie razy zdarzały się nie raz, nie dwa. Wystarczy powiedzieć, że na stałe wpisały się dla mnie w definicję słowa: "codzienność". Zatem, kiedy jechałam w odwiedziny do rodziny koleżanki, byłam już w pełni świadoma swoich możliwości. Przynajmniej tak mi się zdawało. Podczas rozmowy przy stole starałam się zachować możliwie jak największą ostrożność. W końcu dotarłam do tego momentu spotkania, kiedy żegna się gości herbatą. (W momencie, kiedy piszę te słowa zastanawiam się czy trafniejsze nie byłoby użycie wyrazu: "dotrwałam". Mogłoby to oczywiście bardziej obrazowo opisać sposób w jaki się wtedy czułam. Nie robię tego jednak z pełną premedytacją, ponieważ wiem co, jak się pewnie domyślacie, nastąpiło chiwlę potem.) Miałam już zbierać się do domu, więc odetchnęłam z ulgą. W tym samym czasie przypadkiem szturchnęłam nogę stołu... W ten, jak na razie tylko sobie znany sposób, udało mi się za jednym zamachem rozlać wszystkie, stojące na blacie mebli kubki z herbatą. I dopiero potem po fali mojego natychmiastowego strumienia przeprosin, mogłam pojechać do domu, a proszę mi wierzyć, nie robiłam tego z czystym sercem.

Szczerze mówiąc myślę, że i tak nie mogę zbytnio narzekać, ponieważ nigdy nie kończy się to groźnie Wzbogacam jedynie swoje życie o wiele mniej bądź bardziej zabawne hstorie. Problem pojawia się raczej przy spotkaniach z ludźmi, kiedy orientuję się, że ich biblioteka tego typu opowieści zapełniona jest książkami mojego autorstwa. Ale właśnie wysłuchując takich anegdotek, mam tę rzadką możliwość zachować się z gracją. Mogę wtedy na chwilę zapomnieć o ostrożności i cieszyć się spokojem ducha.

Zapętlona

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u