Amatorszczyzna czy profesjonalizm?
Jaki jest cel studniówki? To pewna tradycja, która metaforycznie jest ostatnim dzwonkiem, aby zacząć się uczyć do matury. Ale na tę jedną (no dobra, dwie ? w końcu są jeszcze poprawiny) noc, można zapomnieć o wszelkich stresach i po prostu się wyluzować. Jednak taka zabawa kosztuje, zwłaszcza w obecnych czasach, gdy wszystko musi być najlepsze, najpiękniejsze, najdroższe i w ogóle każde pozytywne naj...
Przyznaję, studniówka to strasznie kosztowne przedsięwzięcie. Oczywiście chłopcy mają lepiej, ale o tym za chwilę. Najpierw trzeba wpłacić kwotę ustaloną przez rodziców, którzy organizowaniem studniówki będą się trudnić. Kwota podwójna, gdy idzie się z kimś, czyli z tak zwaną osobą towarzyszącą. Ponadto trzeba sobie załatwić kamerzystę, kolejne pieniądze do zapłacenia. Sukienka, buty, bolerko, fryzjer, makijażystka i piętnaście tysięcy innych, "drobnych'' wydatków, to oczywiście zmora każdej dziewczyny idącej na studniówkę. Dlaczego wspomniałam, że panowie mają lepiej? Ci muszą co najwyżej kupić koszulę i krawat, bo garnitur i buty mają z jakiegoś wesela, imprezy, zakończenia roku szkolnego, osiemnastki, czy czegokolwiek innego. Grunt, że pasuje. Jak to było kiedyś? Uczniowie sami robili dekoracje, z reguły bez pomocy rodziców. Ci jednak przyrządzali jedzenie. Zabawa odbywała się w szkole, pląsy na sali gimnastycznej lub na holu, jedzenie w salach lub na korytarzu, poloneza tańczyli wszyscy, a dziewczęta występowały w białych bluzkach i czarnych bądź granatowych spódnicach. Nikt nie myślał na serio o wymyślnych kreacjach, czy zespołach muzycznych znanych w całym kraju, które mogłyby na studniówce zagrać po prostu do tańca, ale za marne kilka lub kilkanaście tysięcy złotych. Jak jest teraz? Uczniowie włączają się do dekorowania sali albo w ostatnim momencie, albo (niektórzy) oczywiście, w ogóle tego nie robią. Wynajmowana jest sala, bo przecież studniówka w szkole to obciach. Zamówiony catering, sukienki od sławnych projektantów i za niezłą sumkę (czasami przekraczającą nawet raty za studniówkę, które wcale nie były małe?). Do poloneza osoby trzeba ściągać na siłę, bo mało kto ma ochotę zostawać po lekcjach i uczyć się tego tańca pod okiem choreografa lub przynajmniej któregoś z nauczycieli? To jednak nic. Przez ostatnie kilka lat stało się przedmaturalnym standardem. Nie uwierzycie, ale usłyszałam ostatnio, że w jednej z miejscowości niedaleko Sieradza, uczniowie organizują sobie własną imprezę, w dniu studniówki! Nie, wzrok Was nie myli. Impreza konkurencyjna do tej tradycyjnej, na sto dni przed maturą. Fajnie to brzmi, prawda? Może i tak. Żadnej kontroli rodziców, alkohol lany strumieniami, no i ekscesy? Tylko jaki w tym urok? Gdzie tu wspólne przygotowania, ubieranie sali, próby poloneza, kabaretu? Gdzie wspólna zabawa, wspominanie dwóch i pół roku, i rozmyślanie o następnych kilku miesiącach? Koszty studniówki kosztami, ale chyba nie od wczoraj wiadomo, że będą one wysokie? Właśnie dlatego ,,buntownicy'' zorganizowali konkurencyjną imprezę - przeraziły ich koszty oficjalnej studniówki! No cóż, widać, ja się nie znam. Cieszę się tylko, że nikt z mojej szkoły nie wpadł na tak genialny pomysł i nie zorganizował antystudniówki. Byłoby fajnie, gdyby każdy studniówkowi cz bawił się na swoim balu choć w połowie tak dobrze, jak ja. Wspólne szykowania, a później oglądanie efektów swojej pracy dają wiele satysfakcji. I choć nie wszystko robiliśmy sami, a rodzice sporo rzeczy załatwili za nas, to jednak ta wspólna praca nie idzie na marne. Od razu widać, kto w studniówkę wkłada serce, a kto tylko pieniądze?
kocimiętka.
foto:naszemiasto