Być jak "King Bruce Lee Karate Mistrz"
Ostatnimi czasy bombardowani jesteśmy zewsząd informacjami, że młodzież nie wykazuje zainteresowania sportem a epidemia otyłości zbiera coraz większe żniwa. Nauczyciele narzekają, że uczniowie nie chcą uczestniczyć w lekcjach wychowania fizycznego, a rodzice, że spędzają mnóstwo czasu na portalach społecznościowych, czy wirtualnej rozrywce. Ale przecież nie wszyscy unikają aktywności ruchowej i nie każdy jest otyły.
Wychodząc na spacer czy jogging widzimy, że jednak są młodzi ludzie, grający w piłkę nożną, koszykówkę, jeżdżący na rowerze, czy deskorolce. To jak to jest naprawdę z tą młodzieżą? Chcą, czy nie chcą ćwiczyć swoje ciało? A może zbyt mało jest miejsc na aktywność sportową? Może nauczycielom wuefu brakuje inwencji w prowadzeniu zajęć? I najważniejsze, czy rodzice nastolatków dają im przykład i uprawiają jakiś sport, albo chociaż uprawiali w młodości?
Czasy, gdy nauczyciel rzucił piłkę i kazał grać, już dawno odeszły. Dzisiejsza młodzież jest bardziej wymagająca, bo i czasy się zmieniły. Mogą za pomocą Internetu z łatwością porównać jaką ofertę sportową mają do dyspozycji ich zagraniczni rówieśnicy. I nie chodzi tylko o sposób prowadzenia zajęć, czy organizację sportowych eventów (przepraszam za słowo jeśli ktoś nie lubi makaronizmów), ale i o całą infrastrukturę. Jeśli się rozejrzymy to zauważymy, że przestrzeń wokół nas została „zagracona”, zaanektowana przez sklepy, galerie, parkingi. Zresztą ilu z nas z ręką na sercu może przyznać, że uprawia regularnie jakiś sport, przynajmniej dwa razy w tygodniu? Skąd zatem młodzież ma czerpać wzorce do naśladowania?
W naszym kraju nadal borykamy się z brakiem rozwoju kultury fizycznej. Owszem, zachodzą zmiany i to niezwykle cieszy, jak choćby moda na bieganie czy crossfit, jednak potrzeba trochę czasu by zakotwiczyły się na stałe w mentalności społecznej. W naszym pięknym nadwiślańskim kraju od lat brakuje również sportowych idoli takich jak Adam Małysz czy Justyna Kowalczyk, tylko może w mniej niszowych dyscyplinach. Ponadto nie ma się co oszukiwać, trudno zachęcać do aktywności sportowej skoro pieniądze z Ministerstwa Sportu i Turystyki są przeznaczane na koncert Madonny... Uprawianie dyscyplin sportowych to także kwestia mody. W latach 80. i 90. był niezwykły trend na uprawianie sztuk walki. Jak grzyby po deszczu pojawiły się szkoły Karate, Taekwon-do czy Aikido, a wszystko za sprawą „kina kopanego” z Bruce’m Lee, Jean’em Claud’em van Damme’m, Jackie Chan’em, Chuck’iem Norris’em, czy naszym swojskim Frankiem Kimono, w którego bezbłędnie wcielił się Piotr Fronczewski (może Franek nie grał w filmach, ale za to jak śpiewał). Niemal każdy w tamtych czasach chciał być silny jak van Damme, szybki jak Lee, zwinny jak Chan, kopać jak Chuck Norris i mieć urok osobisty Franka.
Dziś z kolei coraz głośniej mówi się o e-sporcie. Przykładów nie trzeba szukać daleko. W marcu, w katowicki Spodku rozegrane zostały Mistrzostwa Świata w League of Legends oraz StarCraft II: Heart of The Swarm, a łączna pula nagród wyniosła 250 tysięcy dolarów. Całkiem nieźle jak na rozrywkę dla dzieci, jak błędnie zresztą twierdzą co niektórzy. Jednak pomimo rozwoju wirtualnego sportu ja i tak pozostanę przy Wejściu Smoka i Kickboxerze. A teraz proszę wybaczcie, zakładam moją koszulkę z napisem King Bruce Lee Karate Mistrz i idę zrobić kilka pompek…
Link do King Bruce Lee Karate Mistrz Franka Kimono: http://www.youtube.com/watch?v=cSDYYYe3wUs&feature=kp
Made in Batcave