Zarząd powiatu zduńskowolskiego złożył do Prokuratury Rejonowej w Zduńskiej Woli doniesienie na Zakład Energetyczny PGE SA w Sieradzu. Chodzi o zdarzenie z 30 maja tego roku, a konkretnie o czwartek, dzień Bożego Ciała. Wówczas, jak twierdzą powiatowi włodarze, były trudności z połączeniem się z numerem alarmowym ZE, przez co szkody powstałe po wieczornej nawałnicy jaka przeszła tego dnia nad Zduńską Wolą i powiatem były bardzo dokuczliwe dla mieszkańców i zagrażały ich życiu.

Zdaniem składających zawiadomienie, podczas nawałnicy mogło dojść do narażenia życia mieszkańców, bo energetycy nie odbierali telefonu alarmowego. Powiatowi włodarze poskarżyli się na zaistniałą sytuację także do wojewody łódzkiego. Już w ubiegłym roku starosta zduńskowolski Wojciech Rychlik podkreślał podczas rozmów z PGE, że plany likwidacji Posterunku Eneregtycznego w Zduńskiej Woli mogą okazać się dokuczliwe dla mieszkańców. Miał rację, która niestety potwierdziła się w sytuacji anomalii pogodowych...

Zdaniem zarządu powiatu, taka sytuacja jak 30 maja, jest wynikiem likwidacji Punktu Energetycznego w Zduńskiej Woli. Od niemal roku, 1 sierpnia 2012, petenci z powiatu zduńskowolskiego Zakładu Energetycznego PGE SA muszą we wszystkich sprawach kontaktować się z oddziałem spółki w Sieradzu. Kiedy nie ma żadnych klęsk, nawałnic i tragedii ta forma, głównie kontaktu telefonicznego w celu założenia licznika, czy jego uterek nawet okazuje się sprawna. Jadnak 30 maja tak nie było. Dodzwonienie się zarówno na numer alarmowy 911, jak i na stacjonarny PE w Sieradzu graniczyło z cudem. Doświadczyli tego nie tylko poszkodowani odbiorcy prądu, jak i próbujący się dodzwonić do sieradzkiego posterunku energetyki przedstawiciele powiatu. Trzeba bowiem przypomnieć, że już niedługo po tym, jak wichura szalejąca nad powiatem z prędkością szacowaną na 120 km/h ustała, na nogi postawiony został sztab kryzysowy w Starostwie Powiatowym w Zduńskiej Woli. Wiatr powyrywał wówczas kilkadziesiąt drzew w regioonie, a wiele z nich pozrywało linie sieci energetycznej. Jak choćby na ulicy Łaskiej w Zduńskiej Woli. Te z kolei zagrażały życiu przechodniów, jak i kierowców. Jak donosi naszemiasto.pl Jacek Hillebrand, sekretarz powiatu zduńskowolskiego twierdzi wręcz, że gdy rozpętała się nawałnica, zebrał się Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego. Okazało się, że z energetykami, którzy byli niezbędni, nie ma łączności. Policja i straż miały możliwość komunikowania się drogą radiową, energetycy nie. A tego feralnego dnia, gdy przeszła nawałnica, nikt nie odbierał alamowego telefonu.

- Po wielu nieudanych próbach dodzwonienia się na numer 911, znaleźliśmy numer telefonu komórkowego do jednego z pracowników zakładu energetycznego i to był jedyny kontakt - opowiada Jacek Hillebrand. - Gdy likwidowano posterunek energetyczny w Zduńskiej Woli ostrzegaliśmy, że może dojść do takich sytuacji. Zapewniano nas, że nie spowoduje to żadnych problemów i niedogodnień. Okazało sie, że jest wręcz przeciwnie - podaje nm.pl. Przypomnijmy, że 30 maja najpoważniej ucierpiała Szkoła Podstawowa nr 9, z której zerwało część dachu. Ponad 60 razy zduńskowolscy strażacy usuwali skutki ulewy i wichury. Zerwanych zostało kilka dachów, połamane były drzewa, pozrywane linie energetyczne.

Więcej o szkodach, jakie zrobiła nawałnica 30 maja w Zduńskiej Woli i od ZE na:
http://siewie.tv/artykuly/aktualnosci/1759-zniszczenia-po-nawalnicy-w-zdunskiej-woli-naprawiane-nad-dziewiatka-kada-nowy-dach
http://siewie.tv/artykuly/aktualnosci/1702-to-cud-ze-drzewa-nie-zwalily-sie-na-bloki
http://www.siewie.tv/artykuly/aktualnosci/791-punkt-obslugi-klienta-pge-sa-w-zdunskiej-woli-znika-1-sierpnia

Tekst i fot.: ED