Wieluńskie kino ,,Syrena'' niczym smok wawelski...
Przebudowa wieluńskiego kina Syrena miała kosztować 5,5 miliona złotych. Po pięciu latach remontu kosztuje już blisko 12 mln zł i pewnie to nie koniec wydatków. ,,Syrena'' zaczyna przypominać smoka wawelskiego...
Jak informuje Radio Ziemi Wieluńskiej, remont kina, niegdyś największego w Sieradzkiem, przeciąga się, pochłania coraz większe pieniądze, a termin oddania obiektu do użytku nadal jest nieznany. Teraz okazało się, że trzeba będzie zdemontować betonową wylewkę pod siedziska na widowni, bo ta się kruszy... Nowa wylewka to kolejne tygodnie, a może i miesiące czekania na kino. Kolejne pieniądze musi też wyłożyć Urząd Miejski w Wieluniu. Sprawa kina budzi emocje wielunian i nie tylko. No i ośmiesza to gospodarne miasto...
- Według szacunków, do zakończenia przebudowy obiektu potrzeba jeszcze 250 tys. zł. Czy to jest prawdą, że nastąpiły tam pęknięcia i że trzeba będzie tam niektóre rzeczy zburzyć? I czy to będzie w ramach gwarancji, czy my jako gmina znów będziemy ponosić koszty? Bo mamy kino otworzyć 1 kwietnia albo 1 maja, ale jak trzeba będzie burzyć i budować od nowa, to nie otworzymy tego kina w tym roku. I gdzie jest inspektor budowlany? Cały czas słyszymy, że są nieprawidłowości. Było trudno, bo firmy były skłócone ze sobą. Ile nas w końcu będzie kosztowało to kino? Wiem, że musimy zakończyć tę inwestycję, ale ile to nas jeszcze będzie kosztowało? - powiedziała RZW Honorata Freus, radna miejska. Okazuje się, że odpowiedzi na te i inne pytania dotyczące kina nie zna nawet burmistrz Wielunia, Paweł Okrasa, bo najważniejsze decyzje zapadały przed objęciem przez niego funkcji burmistrza:
- Też mógłbym sobie takie pytanie zadać w tej chwili. Dlatego, że okazało się, że beton, który został wylany i wykonany na widowni, kruszy się. I nie ma możliwości, aby do tego betonu przykręcić fotele. Musimy po prostu kuć na cztery centymetry ten beton i robić jeszcze raz wylewkę. Problem polega na ty, że firma, która była wykonawcą pierwszego etapu modernizacji kina, zbankrutowała. Zeszła z budowy i nie wykonała dobrze tego, co miała wykonać. I nie ma możliwości, aby od tej firmy dochodzić praw gwarancyjnych, reklamacyjnych. W związku z tym nie ma dobrych wiadomości w tej kwestii. Żeby zamaskować fuszerkę, to te progi zostały przykryte klejem takim specjalnym, że to wygląda z zewnątrz całkiem, całkiem. Natomiast jak się w to wwierca, to się kruszy i wszystko się łamie. Ręce opadają. Nie ja powoływałem inspektora nadzoru, ani nie podpisywałem umowy z jednym wykonawcą, z drugim wykonawcą, z projektantem. Podpisał to ktoś inny. Teraz przyjmuję to ,,z dobrodziejstwem inwentarza''.
(opr. KJB)
foto: Radio ZW