W piątek 19 października na kilka godzin sparaliżowane było centrum Łasku. Nie kursowały autobusy. Ludzie musieli opuścić swe domy, a handlowcy sklepy. Podczas prac przy budowie kanalizacji przy pl. 11 Listopada znaleziono bombę lotniczą.

Zablokowany został ruch samochodów i ewakuowano mieszkańców kamienic przy Rynku, w promieniu 200 metrów. Takie bowiem przypuszczalne byłoby pole rażenia, gdyby bomba wybuchła. Mogłaby także uszkodzić wszystkie instalacje przebiegające w pobliżu, w tym c.o., wod-kan. i energetyczną. Patrol saperski zabrał bombę na starą strzelnicę wojskową. Pocisk to prawdopodobnie pozostałość po bombardowaniu miasta w styczniu 1945 roku. Bombę znaleźli robotnicy podczas kopania rowu na rury kanalizacyjne. Prace te były związane z rewitalizacją placu 11 Listopada. Zanim przyjechał patrol saperski sytuację w rynku nadzorowali koordynatorzy do spraw zarządzania kryzysowego. Mimo to, policjanci i strażacy byli przygotowani do zamknięcia ruchu w mieście i ewakuacji mieszkańców pobliskich domów. Bomba miała blisko 80 centymetrów długości i 30 centymetrów średnicy. Po jej ewentualnym wybuchu pozostałby lej o średnicy nawet 25 metrów! Wszystko wskazuje na to, że bomba przeleżała w ziemi 67 lat. Znawca historii Łasku, jak podała łódzka "trójka" TVP, Ryszard Wróbel przypuszcza, że została zrzucona przez radzieckie samoloty w styczniu 1945 roku. Rosjanie chcieli wówczas wywołać panikę wśród uciekających z miasta oddziałów niemieckich. W gruzach legły wówczas budynki po zachodniej stronie łaskiego rynku. Zginęło, jak szacuje Wróbel, ponad 30 mieszkańców miasta, w tym jego malutki brat. Po wydobyciu niewybuchu z ziemi saperzy przewieźli go na starą strzelnicę wojskową i zdetonowali. Dopiero wtedy mieszkańcy mogli wrócić do swoich domów. Ewa Dobrowolska