Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Z Andrzejem Nebeskim od big beatu do jazzu

Z Andrzejem Nebeskim od big beatu do jazzu

nebeskiZ Andrzejem Nebeskim, perkusistą ,,Niebiesko-Czarnych'', ,,Polan'', liderem grupy ABC, współtwórcą jazzowego zespołu Dixieland Society z Geteborga rozmawia Krzysztof Lisiecki.

- Okazuje się, że Andrzej Nebeski potrafi zagrać niemal wszystko i niemal ze wszystkimi. Rozmawiamy w trakcie Baszta Jazz Festival w Czchowie (9 lipca 2016 r. - przyp. K.L.), gdzie wystąpiłeś z jazzowym, szwedzko-polskim zespołem Dixieland Society. Kiedy zaczęły się Twoje związki z jazzem?

- Zawsze byłem sympatykiem jazzu, ta muzyka podobała mi się, nie tylko zresztą tradycyjny jazz, ale w zasadzie każdy. Jednak taki los mnie spotkał, że musiałem zaczynać od big beatu.

- Od big beatu? Przecież to był bardziej rhythm and blues? Co pokazałeś przecież najbardziej z zespołem ,,Polanie''?

- To się zaczęło w ,,Niebiesko-Czarnych'' bardzo dawno, bo w 1963 roku. Potem z Czesiem Niemenem miałem przyjemność grać jakiś czas, a w 1965 roku powstał zespół ,,Polanie''. To była taka ,,zbiórka'' kolegów, część z ,,Czerwono-Czarnych'', część z ,,Niebiesko-Czarnych''. Byliśmy m.in. w Hamburgu, w lipcu 1966 roku i tam zajęliśmy pierwsze miejsce w International Folk – Beat Festival, wygrywając z zespołami z 18 krajów! Po tym sukcesie ,,Polanie'' nagrywali dla radia i telewizji RFN. Do stycznia 1967 roku daliśmy 178 koncertów za granicami Polski. To się skończyło w 1968, a rok później zrobiłem ABC. Bez gitary tylko z dwoma saksofonami, z basem i organami Hammonda, ja na bębnach, no i Halinka Frąckowiak. Początkowo śpiewał z nami Wojtek Skowroński. I tak to się potoczyło...

- Ale w 1976 roku wyjechałeś, najpierw do Austrii, potem do Szwecji i grałeś tam różne rzeczy z różnymi muzykami. Nawet jazz?

- Jazz to później. Najpierw grałem rzeczywiście przeróżne rzeczy, ale raczej muzykę taneczną. Nie ma wstydu, trzeba było z czegoś żyć. Tam poznałem swoją żonę Polkę, tam się urodziły moje dzieci. Tam mieszkam, ale często przyjeżdżam do Polski. Mam polskie obywatelstwo! Od 1981 roku gram w zespole Dixieland Society. Aktualnie nadal grywam jazz i właśnie z tym zespołem zostałem zaproszony na Baszta Jazz Festival do Czchowa (8-10 lipiec 2016 r. - przyp K.L.).

- Jak wspominasz erę polskiego big beatu? Bo dla mnie to był najciekawszy okres w polskiej muzyce rozrywkowej XX wieku.

- Oj, z dużym rozrzewnieniem! To była taka muzyka, gdzie każdy z nas musiał coś grać od siebie. Nie było żadnych pomocy w sensie technicznym, że można było coś ,,zakryć, przykryć'', że tak to nazwę, trzeba było wszystko na żywo. To była taka prawdziwa muzyka, która płynęła z serca. Ja grałem z tymi najważniejszymi, że wymienię choćby Krzysia Klenczona, Wojciecha Kordę, Czesława Niemena, czy Wojtka Skowrońskiego, który też znakomicie śpiewał. To muzyka, która do dzisiaj została w moim sercu...

- Hrabia Jacek Nieżychowski, wielka postać tamtych czasów, animator, manedżer, który wiele dla tej muzyki zrobił, a którego miałem zaszczyt i przyjemność znać, powiedział mi na początku XXI wieku, że takiego twórczego okresu, jak big beat, już w naszej muzyce nie będzie.

- Nie, nie będzie, bo wszystko tak poszło do przodu i to nie tylko w sensie technicznym. Oczywiście jest też i teraz tak wielu znakomicie wykształconych muzyków polskich, znakomicie grających... Ale to już zupełnie inne czasy. A my, może jeszcze nie dziadkowie, ale już..., staramy się dołożyć do tego coś z tamtych bigbeatowych lat.

- Dziękując Ci za rozmowę życzę, abyś jeszcze długo, długo grał i umilał ludziom życie swoją muzyką.

- Ja też dziękuję i serdecznie pozdrawiam wszystkich słuchaczy!

Rozmawiał: Krzysztof Lisiecki

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u