Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Jak Matka Boska poszkodowała nauczyciela z Podłężyc

Jak Matka Boska poszkodowała nauczyciela z Podłężyc

sieradzkie_peerelki2Już tak bywa od tysięcy lat, że jedni ludzie mają szczęście w życiu, inni nie, a jeszcze inni tak pół na pół. Do tych ostatnich można zaliczyć Józefa Opalińskiego, nauczyciela z Podłężyc w gminie Sieradz, który zaczął życie nawet szczęśliwie, ale potem różnie bywało. Do tego stopnia, że w jego los przypadkowo, acz brutalnie wtrąciła się Matka Boska. A konkretnie jej obraz i historia, bowiem władze PRL-u z trudem tolerowały wówczas kościół katolicki. A tak naprawdę go zwalczały.

Józef Opaliński urodził się 1 lipca 1912 roku w podsieradzkiej Rzechcie. Maturę zdawał w Seminarium Nauczycielskim w Wągrowcu, w dzień śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego, 12 maja 1935 roku. Nauczycieli brakowało, zwłaszcza na kresach II Rzeczpospolitej, więc zaraz po maturze skierowano go do pracy w siedmioklasowej Szkole Powszechnej w Horodźcu na Wołyniu. Wsi ciekawej nie tylko dlatego, że miała dziewięć kilometrów długości i silną organizację ukraińskich nacjonalistów. Ci patrzeć na niego nie mogli i szybko zaczęli kombinować, jak by tu się pozbyć nauczyciela z nad Warty. Planowali ostateczne rozwiązanie, ale tak nieudolnie, że dobrzy ludzie ostrzegli pana Józefa. Skutecznie. Opaliński wyjechał z żoną do wsi Dołhań, też na Wołyniu. Tam w lipcu 1939 roku urodziła się jego pierwsza córka, Marynia. Aby ją ochrzcić w rodzinnych stronach, przyjechali do Podłężyc, gdzie zastała ich wojna. Okrutną zawieruchę rodzina Opalińskich szczęśliwie przeżyła. W 1945 roku pan Józef zaczął pracować w Szkole Podstawowej w Męce, gdzie mimo stalinizmu pracowało mu się dobrze i – jak na tak trudne czasy – szczęśliwie. Aż do 1950 roku, do dnia, kiedy siostra pani Opalińskiej zobaczyła jak przedziwnie zmienił się obraz Matki Boskiej, wiszący na jednej ze ścian w ich maleńkim drewnianym domu w Podłężycach. Zniszczony wizerunek NMP zmienił się nagle jakby ktoś go odnowił; najpierw pojawiły się dwa cienie, a potem kolory stały się intensywne, na szacie świeciły gwiazdki… Obraz był jak nowy! Cud, stał się cud!
W tym czasie coś takiego było prawdziwym nieszczęściem. Wiedzieli o tym Opalińscy. I choć starali się cudowny obraz ochronić przed ciekawskimi, wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy. Dziewczyna, która pomagała Opalińskim w prowadzeniu gospodarstwa, opowiedziała o cudzie ojcu, a ten doniósł do Urzędu Bezpieczeństwa w Sieradzu. Szybko wezwano pana Józefa do tego strasznego miejsca. Tam przesłuchiwano na okoliczność cudu. Skąd u wiejskiego nauczyciela taki obraz? Jak to się stało, że malowidło nabrało cudownych cech? Józef Opaliński nie umiał przekonująco odpowiedzieć na te pytania. Na początku września wyrzucono go z pracy bez możliwości powrotu. Motywowano to tym, że występuje przeciwko władzy ludowej, sieje ferment ideologiczny i szans na jego reedukację nie ma. Taki człowiek nie może być nauczycielem w socjalistycznej szkole. Znając nawyki władzy ludowej, siostra pani Opalińskiej zapakowała obraz i cichcem wywiozła do Skarżyska Kamiennej, gdzie mieli godną zaufania rodzinę.
Józef Opaliński był odważny i nie poddawał się. Napisał odwołanie do inspektoratu oświaty, do kuratorium i na UB. Odpowiedzi albo nie było, albo były niekorzystne dla zdesperowanego nauczyciela. Wreszcie pan Opaliński chwycił się ostatniej deski ratunku; pojechał do Warszawy, do Bolesława Bieruta, wtedy prezydenta PRL. I stał się kolejny cud. Został przyjęty i wysłuchany. Co prawda do zawodu go nie przywrócono, ale otrzymał skromną rekompensatę –zwrot pensji za dwa lata. Gorzej było z nową pracą. Okazało się, że opinia z kuratorium, spreparowana przez UB, była wilczym biletem. Dopiero po jakimś czasie Opaliński znalazł pracę w PZU, gdzie jego kariera zawodowa przebiegała prawidłowo. Cóż, nie mogło być inaczej, bowiem Józef Opaliński był bardzo zdolnym człowiekiem: pisał wiersze, malował, rysował, grał na skrzypcach.
Po 1956 roku został przywrócony do zawodu nauczyciela, ale do szkoły już nie wrócił. Nie chciał… Józef Opaliński dożył 56 lat. Zmarł w wyniku choroby nowotworowej w 1968 roku. Trzeba przyznać, że Matka Boska czuwała przy nim jakoś tak bez przekonania…

Połajania i uwagi przyjmuję: CLOAKING

LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u