Z czasów, kiedy byłem szczęśliwym studentem (lata 1974-1978) pamiętam dwie znamienne anegdoty o Sieradzu. Pierwsza była właściwie dowcipem. Mniej więcej takim: Zduńskowolanin mówi z satysfakcją do kolegi z Sieradza: - Ty wiesz, w Sieradzu ma być budowane metro?
A potem imprezy ciąg dalszy! Skąd pochodzi tradycja studniówek w Polsce, nie wie nikt. Może to historyczne nawiązanie do słynnych stu dni Napoleona, który otrzymał od Opatrzności swoją ostatnią w życiu szansę na odrestaurowanie cesarstwa? Tylko dlaczego grono pedagogiczne z uporem maniaka wciąż przypomina mniej sumiennym uczniom o klęsce pod Waterloo?
Czy w czasach PRL-u trudno było być odważnym dziennikarzem? I tak, i nie. Wszystkie zależało od tego, w jakim czasie PEEREL-owskim rzecz się działa, co oznacza, że im dalej w PRL, tym odwaga taniała, ale rozum wcale nie drożał. Przynajmniej w przypadku niektórych dziennikarzy.
Wystarczy jeden średniego rodzaju samiec, garść ambicji i szczypta testosteronu. „Byznes-men” powinien wcześniej przez kilka lat leżakować w ciepłej korporacji, gdzie odpowiednio dojrzewa. Zakończeniem tego procesu jest zazwyczaj „zaawansowana ciąża spożywcza” oraz przyrost kolekcji kontaktów, wełnianych sweterków i wyprasowanych koszul.
Lata 80. ubiegłego stulecia może i były przełomowe, ale nie należały bynajmniej do wesołych. Trudno to sobie wyobrazić, ale sprawdziły się przepowiednie niektórych czarnowidzących malkontentów o tym, że socjalizm dojdzie do takiego rozwoju, że Polacy prawie przestaną pić wódkę. Dodajmy, że tylko dlatego, że ciągle jej brakowało.
Pociąg pośpieszny. Do grupy rozśpiewanych kibiców podchodzi konduktor. - Bileciki do kontroli - oznajmia. - Spie... chu...!!! !!! !!! Konduktor grzecznie idzie więc dalej. Zwraca się do staruszka siedzącego w kolejnym przedziale: - Bileciki, proszę! - Nie słyszałeś, koleś, co mówili koledzy?! - odpowiada staruszek.
Dopiero w wieku zwanym poważnym zacząłem inaczej traktować ostatni dzień i ostatnią noc roku, zwaną Sylwestrem od imienin przypadających właśnie 31 grudnia. Jak? W sposób podobny do tego, jak sentymentali ludzie patrzą na znikający ostatni wagon pociągu, którym odjechał przed chwilą ktoś bliski. Od jakiegoś czasu ostatnie, a nawet pierwsze dni roku są dla mnie strasznie smutne, ponieważ uświadamiają mi nieunikniony upływ czasu. Chciałbym być młodszy lub przynajmniej nie starzeć się, a tu nie ma – czas zasuwa jak szalony... I tej właśnie sylwestrowej nocy uświadamia nam to najbardziej, bo na liczniku zmieniają się cyfry.
Święta, święta i po świętach, a w kieszeni (patrz: na koncie) - marne grosze. Na szczęście, została jeszcze noc sylwestrowa, a wraz z nią nadzieja, że i tym razem wielkie postanowienia, także te finansowe, nie ulecą z naszych głów niczym bąbelki taniego, musującego wina. Co należy jednak zrobić, by zrealizować choćby jeden z ambitnych celów na rok 2014? Podróżuj częściej, za mniej, dbając przy tym o środowisko! Jest na to niezwykły sposób.
To była moja pięćdziesiąta ósma Wigilia Bożego Narodzenia. I w pewnym sensie znak czasu, bowiem coraz częściej przestaję się dziwić, odbierając nawet najbardziej dziwne, czy szokujące informacje.
Któż nie marzył, żeby zostać Świętym Mikołajem? Piękna to postać, bajkowa, przywołująca najpiękniejsze chwile dzieciństwa. Ale nie tylko i nie dla każdego. Nie ukrywam, że i ja dziecięciem będąc marzyłem o przeistoczeniu się choćby na chwilę w brodatego, dobrotliwego dziadunia, który wywołuje radość, daje prezenty, choć nie wiadomo skąd je bierze.
|